wtorek, 14 kwietnia 2009

(8) Szkoła

Nowy rozdział! miłego czytania!

.........................................................
Dzisiaj jest poniedziałek. Pierwszy dzień w nowej szkole. Ciekawe jak to będzie? Niedziela upłynęła mi na rozmowach z Alice i Rosaline. Edward nie zamienił ze mną ani słowa poza uprzejmościami takimi jak ‘ dzień dobry Anne’ ‘proszę Anne’ czy ‘ miłych snów Anne. Na dodatek uśmiechał się przy wymawianiu mojego imienia w taki sposób że nogi się pode mną uginały. Ale wracając do teraźniejszości, Alice chyba zwariowała!(oczywiście jeżeli to wyłącznie jej sprawka, ale z ciuchów które mi wybrała nie wygląda na to aby Rosaline mieszała w tym palce) Naszykowała mi pełny zestaw do szkoły. Składał się z czarnych rurek, niebieskiej bluzeczki, zielonej tuniki i żółtych szpileczek. Normalnie zignorowałabym ten komplecik, ale ten chochlik chyba to przewidział bo zamkną mi szafę na kluczyk! Zrezygnowana założyłam komplet i zeszłam do kuchni. Śniadanie leżało już przygotowane, ale nikogo poza mną nie było w kuchni. ‘ Może leszcze śpią?’ Pomyślałam ale z rozmyślań wyrwała mnie Alice.
- I jak ci się podoba twój nowy komplet?- Miałam ochotę wykrzyczeć jej w twarz kilka nieprzyjemnych zdań, ale opanowałam się i odpowiedziałam w miarę spokojnie.
- Alice, co miała znaczyć moja szafa zamknięta na kluczyk i po co ten cały cyrk? Nie mogłaś mi po prostu zaproponować założenia tych ciuchów? Musiałaś nie pozostawić mi wyboru?
- Gdybym dała ci wybór założyłabyś coś nieodpowiedniego, a gdybym ci tylko zaproponowała ten strój odmówiłabyś mi. – Miała absolutną rację. Ale błagam, wystarczy mi że chłopcy uganiają się za mną kiedy mam na sobie stare spodnie i zniszczony T-schirt , a ubrania od słynnych projektantów i seksowne szpilki nie ułatwią mi zadania.
- To i tak nie upoważnia cię do wybierania mi ciuchów.
-Ależ upoważnia i to w 100%. Musisz bowiem zrobić dobre wrażenie na chłopakach. – Nie wiem dlaczego, ale na te słowa Edward wzdrygnął się delikatnie. Tak, Edward bo wiem teraz naszej kłótni przysłuchiwało się już całe moje ‘ rodzeństwo’.
- Uwierz mi, i bez tego nie miała bym problemów. A przez ciebie nie dość że będą się głupawo przymilać to jeszcze od pierwszego dnia zaczną się mnie pytać ‘ czy gdzieś z nimi nie wyjdę’. Alice, przez ciebie nie dadzą mi żyć!
- A może któryś z nich ci się spodoba?
- Tak, jasne Alice. A wierz chyba mam już nawet na kim robić to dobre wrażenie. Mike Newton, mówi ci to coś? – Edward zarechotał.
- Z czego się tak śmiejesz?! – Alice wyglądała na zainteresowaną.
- ‘chłopak robił sobie złudne nadzieje’ ‘Chyba myślał, że się z nim umówię, a tak się niestanie. Chłopak nie jest w moim typie’ , tak wypowiedziała się Anne wczoraj o Newtonie, po ty jak się do niej przymilał w sklepie. – Alice nie odpowiedziała, ale wydaje mi się że załapała o co mu chodziło. Z rogu słychać było tylko rechot Emmeta. No tak, temu to zawsze jest do śmiechu a ja dzięki kochanej Alice będę jeszcze większą atrakcją tego dnia. Po pięciu minutach głuchej ciszy skończyłam śniadanie i wszyscy poszliśmy do garażu.
- Anne, jedziesz ze mną i Jasperem? – Alice.
- Jedź z nami.- Rosaline wskazała na siebie i Emmeta. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale na szczęście uratował mnie Edward.
- Anne obiecała i, że pierwszego dnia mogę ją odwieść do szkoły. – Całe szczęści, że tak to rozegrał. Gdyby nie to musiała bym wybierać pomiędzy najlepszymi przyjaciółkami a tego nie chciałam.
- Tak, obiecałam.- I wsiedliśmy do aut.
- Nie przypominam sobie, abym obiecywała ci coś podobnego. – odparłam kiedy byliśmy już w drodze.
- Daj spokój, jak myślisz, jak zareagowała by Alice gdybyś z nią nie pojechała w takiej sytuacji? O reakcji Rosaline już lepiej nie mówić. – Miał absolutną rację, ale przecież nie musiał tego robić – A poza tym, to ty potwierdziłaś moje słowa.
- Dzięki, chyba ustalę sobie z nimi z kim jeżdżę w jaki dzień.
- Tak to dość rozsądne, ale wątpię żeby umiały się pogodzić z tym że ta druga zawiozła cię do szkoły pierwszego dnia. – I znowu miał rację, one pokłóciły by się od razu.
Podjeżdżaliśmy już pod szkołę.
- Pokazać ci drogę do sekretariatu? – Uff, gdyby się nie zapytał musiałabym błądzić w poszukiwaniu tego pomieszczenia, znając moje szczęście z godzinę bo weszła bym do niego po uprzednim wtargnięciu do każdego z pokoi w tej szkole.
- Tak, dzięki.
- Do usług. – Och jaki on jest cudowny! Po drodze do sekretariatu nie odzywaliśmy się do siebie. Pod wejściem zostawił mnie samą. Nie jestem pewna, ale jego twarz wyrażała tak jakby smutek?
- Dzień Dobry, nazywam się Anne Cullen i…
- Oh, tak. Tutaj jest twój plan lekcji i dokumenty do podpisania dla nauczycieli. Proszę.
- Dziękuję, Dowidzenia.
-Dowidzenia. – Tak kobieta był aż zbyt uprzejma. Szłam już do klasy kiedy natknęłam się na Mika.. No nie!!!
- Cześć! Pamiętasz mnie? Wiesz wtedy w sklepie, nie przedstawiłem się. Jestem Mike Newton.
- Tak, Anne Cullen.
- Cullen…To dlatego byłaś z Edwardem..- o co mu chodziło? I co on ma do Cullenów?!
- Co jest dziwnego w tym że byłam z Edwardem? – To pytanie od którego wypowiedzenia nie mogłam się powstrzymać.
- Jesteś jego dziewczyną? – Tak, bardzo bym chciała nią być…. Ale zaraz skąd taki wniosek?
- NIE! Skąd ci to przyszło do głowy? – czy aż tak bardzo było widoczne to co do niego czuję… Nie to niemożliwe!
- Tak tylko pomyślałem. No wiesz Alice jest z Jasperem, Rosaline z Emmetem więc… - boże! Co on sobie myśli?! Już miałam mu powiedzieć co myślę o jego toku myślenia gdy nagle ktoś wbił się w naszą rozmowę.
- Cześć Mike! – Jakaś dziewczyna – Oh, cześć jestem Jessica Stanley a ty to…
- Anne Cullen. Cześć.
- I jak ci się tu podoba? – Jessica wydawała się być nader uprzejma.
- Tu jest tak…
- Strasznie pochmurno i mokro? – Weszła mi w słowo.
- Nie to chciałam powiedzieć. Raczej Tajemniczo i … zielono.- Na moje drugie spostrzeżenie oboje wybuchli cichym śmiechem.
- Gdzie masz lekcje? – Jessica zmieniła temat.
- Czekaj niech spojrzę. – Zajrzałam na plan- Angielski w 4.
- Oh, ja też, idziemy?
- Tak jasne.- Nawet się cieszyłam, że pójdę tam w towarzystwie dziewczyny. Bowiem wszyscy chłopcy lustrowali mnie wzrokiem pełnym zauroczenia i pożądania. Przeklęta Alice!!! Jessica cały czas coś tam paplała o okolicy i ludziach w szkole ale mało co ją słuchałam. Weszłyśmy do klasy.
- Tak słuchaj ja już siedzę z Lauren ale miejsce koło Angeli jest wolne. – Angela okazała się miłą osobą, i na moje szczęście nie była tak rozgadana jak Jessica. Kolejnych lekcji nie miałam w towarzystwie mojego rodzeństwa i przez to cały czas musiałam siedzieć w ławkach z nowymi ‘ znajomymi’. Na kolejnych przerwach zagadało mnie z dziesięciu chłopców ( co drugie słowo jąkali się jak małe dzieci). Poznałam m.in. Erica, Toma, Joego, Zaca i paru innych których imion nie tyle nie zapamiętałam co nie zrozumiałam z ich wypowiedzi. Nareszcie Lunch. Z brzegu stołówki machała do mnie Alice i Rose. Wzięłam tacę i podeszłam do ich stolika.
- I jak, poznałaś kogoś?
- Nie wie co przez to rozumiesz. – chciałam się z nią trochę podroczyć. W końcu dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
- No czy wpadł ci w oko jakiś chłopak?!
- Wiesz Alice raczej nie gustuję w jąkałach. – Emmet wybuchł śmiechem
- Aż tak źle?
- Przy niektórych było gorzej. Wiesz nie mogłam znaleźć Sali od Fizyki więc podeszłam do takiego chłopaka i zapytałam gdzie jest. – Specjalnie nie dokończyłam.
- I co zrobił?!
- Tak właściwie to nic. Otworzył usta i i po prostu się gapił! – Naprawdę, w Phoenix zdażali się tacy co nie potrafili panować nad sobą w mojej obecności, no ale nie przesadzajmy! Emmet ponownie się zaśmiał. Do końca lunchu opowiadałam im o tym co się działo na lekcjach. Przerwa zaczynała lunch.
- Co masz teraz? – teraz odezwał się Edward.
- Biologię. – odpowiedziałam odruchowo spoglądając na plan.
- Ja też, mogę ci towarzyszyć? – i on się jeszcze pyta?!
- Pewnie, chodźmy. – i poszliśmy do klasy. Okazało się że jedyne wolne miejsce jest obok Edwarda. Swietnie! Pomyślałam, jeszcze tego mi brakuje żeby siedział ze mną w jednej ławce.

( z punktu widzenia Edwarda)


Byłem wręcz wdzięczny panu Bannerowi że wskazał Anne miejsce obok mnie. Przez całą lekcję jedyne o czym rozmawialiśmy to zadanie nad którym pracowaliśmy. Ann nie miała żadnych problemów, musiała być więc bardzo mądra. Ja oczywiście tak że nie miałem problemów z zadaniem ale co mi się dziwić skoro od dziewięćdziesięciu lat chodzę do szkoły i mam już za sobą Harward. Jako że biologia była ostatnią lekcją udaliśmy się z Anne do samochodu.
- I co powiesz o naszej szkole? – bardziej interesowało mnie czy czasami jednak nie spodobał jej się któryś z tych chłopców. Tak, kiedy wspomniała ich wszystkich poczułem ogromną chęć rzucania nimi o ściany a już najbardziej Mikem ( chociaż w sumie kiedy wspomniała że podejrzewał iż ona jest moją dziewczyną poczułem przypływ niesamowitej satysfakcji, jednak kiedy wyśmiała jego teorię wróciłem na ziemię. Przecież ona nie może być moją dziewczyną! ).
- Gdyby nie ci natrętni uczniowie mogłabym powiedzieć że nawet mi się podoba. – Spodobało mi się określenie natrętni. Bez słowa ruszyliśmy w kierunku domu.
..................................................
Kolejny nie pojawi się najprawdopodobniej przed piątkiem. Czekam na opinię w komentarzach ! :))

6 komentarzy:

  1. hey :* jak zwykle świetnie :) tylko dlaczego tak krótko? czekam na ciąg dalszy :)
    P.S. Podoba mi się zazdrosny Edward :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe zazdrosny Edward podoba mi sie , ale czemu tak krótko , czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. WIETNIE PISZESZ, CZEKAM NA NEXTA!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. serdecznie zapraszam na nową notkę na http://www.isabella-edward-cullen.blog.onet.pl/ pozdrawiam ~Isabella

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawe, ciekawe...
    Czekam na Nex :)


    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. komentuje pierwszy raz tego bloga ale jest swietny bede go odwiedzac dalej czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Edward&Anne Story

Anne Cullen(Anne Masen) jest główną bohaterką mojego bloga. Jest wyjątkowa....A szczegółów dowiecie się z opowiadania. Miłego czytania:))