czwartek, 30 kwietnia 2009

(14) Taniec

Jest nowy rozdział. Nie wiem kiedy pojawi się następny, ale mam nadzieję że jak najszybciej:)) Dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście kochani !! Miłego czytania.
..............................................................
(z Punktu widzenia Edwarda)

To było cudowne! Ma takie miękkie usta… Boże ja muszę się opanować! To zbyt silne, nie potrafię bez niej wytrzymać. Tak ciężko było mi się od niej oderwać, ale jest jeszcze delikatniejsza od człowieka, a z moją nadlufką siłą mógłbym… nie! Nie wolno mi tak myśleć! Nie mogę jej skrzywdzić,. To znaczy mogę i to najgorsze. Muszę jej to powiedzieć.
- Anne, obiecaj mi coś. – To najbezpieczniejsze rozwiązanie.
- Co tylko chcesz.
- Jeśli, jeśli kiedykolwiek będę stanowił dla ciebie jakiekolwiek zagrożenie..
- Nie boję się ciebie.
- Daj mi skończyć. Jeżeli kiedykolwiek będę stanowił dla ciebie zagrożenie, proszę obiecaj mi że nie zawahasz się użyć na mnie swoich umiejętności.
- CO?! NIE MA MOWY!!! NIE SKRZYWDZĘ CIĘ, NIGDY!!!
- Posłuchaj Ann, jeśli mi tego ni obiecasz, będę musiał cię opuścić.. – Nie, do tego to raczej nie był bym zdolny..
- Dobrze, ale jeśli obiecasz mi że do takiej sytuacji nigdy nie doszło.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy aby nigdy nic ci nie groziło, i abyś nigdy nie była narażona na niebezpieczeństwo. – Dobre sobie. Przecież samą swoją obecnością stanowię dla niej zagrożenie.

Dwa tygodnie później…

(z punktu widzenia Edwarda)

Anne radzi sobie coraz lepiej ze swoimi mocami. Jest jednak taka krucha.. . Za każdym razem gdy wkłada zbyt dużo energii w użytkowanie swoich mocy widać u niej osłabienie. Ja zaś świata poza nią nie widzę. Najgorzej jest w szkole, kiedy na większości lekcji jesteśmy oddzielnie a ja muszę wysłuchiwać fantazji chłopców którzy mają z nią lekcje. Będę musiał zmienić swój plan tak aby mieć z nią więcej lekcji. Teraz mój anioł śpi, a ja i tak nie mogę się jej nadziwić.
- Nie… nie zrobię tego.. nie możesz - Moja ukochana musi mieć jakiś koszmar.
-Cii.. kochanie
- Edward.. Edward nie odchodź..
- Cii.. jestem tutaj ..Anne? Obudź się! – Spanikowałem. Ona znieruchomiała i przestała oddychać!
-Anne!!
-Edward? – Ulżyło mi.
- Spokojnie to był tylko sen. Tylko sen. – Tak się cieszyłem że już się obudziła.
- Edwardzie?
- Tak skarbie? – Była trochę podenerwowana.
- Nie zostawisz mnie, prawda? – Nawet nie był bym w stanie.
- Zostanę z tobą tak długo jak ci to będzie sprawiało przyjemność.
- Kocham cię.. – szepnęła i odpłynęła. A ja czułem się wspaniale. Tak jak zresztą za każdym razem kiedy mi to mówiła. Później spała już spokojnie i nic nie mówiła.



(z punktu widzenia Anne)

W-F. Kolejna nudna lekcja bez Edwarda. Wczoraj w nocy dręczył mnie dziwny sen. Przypominał nawet bardziej koszmar niż sen.
- Hej Anne. – Super Jess. – Wiesz, w mieście z powrotem otwierają szkołę tańca, Zapiszesz się? – Hmm. A ta propozycja może mnie szczerze zainteresować. No w końcu kocham taniec.
- Brzmi zachęcająco, wybierasz się tam? – wiem że mogłam to równie dobrze wyczytać z jej myśli ale nie mam zamiaru łamać cudzej prywatności.
- No jasne, w końcu w Forks raczej nie za często można się tak dobrze bawić. Reszta lekcji minęła mi bardzo szybko. Przyszła pora na lunch.
- Hej kochanie, jak tam lekcje? – Edward przyciągną mnie do siebie.
- Strasznie nudne, chociaż na w – f –ie dowiedziałam się czegoś ciekawego co mnie zainteresowało.
- Cóż to takiego? – Jak by niw wiedział. Od dwóch tygodni śledzi to co się dzieje na moich lekcjach poprzez oczy innych uczniów.
- Mam zamiar zapisać się do szkoły tańca grupowego.
- Myślałem że interesujesz się bardziej tańcem towarzyskim.
- Grupowy też lubię. – Mówiłam prawdę, a poza tym nie słyszałam żeby otwierali inny klub.
Z Jessicą umówiłam się zaraz po lekcjach więc po powrocie do domu wsiadłam do cabrioletta i podjechałam pod nią.
- Hej Anne, to twoje cacko?! – No tak. Zapomniałam że nie jeździłam nim do szkoły więc raczej jeszcze nikt go nie widział.
- Tak, jedziemy?
-Pewnie!! Już się nie mogę doczekać, podobno ma być super i wiesz że…- Nie słuchałam już jej paplaniny.
- To tutaj? – zapytałam dla pewności.
- Tak. Chodź, nie możemy się spóźnić! – Zaciągnęła mnie do środka. Podczas zajęć wykazałam się nadzwyczajną sprawnością fizyczną więc od razu przydzielono mnie do grupy zaawansowanej. Byli tam uczniowie z poza Forks i Mike, który jak się właśnie dowiedziałam uczęszczał wcześniej do takiej szkoły tylko że w większej miejscowości.
- Świetnie tańczysz, dużo ćwiczysz? – Szczerze nigdy nie ćwiczyłam, ale gdybym mu odpowiedziała że z natury jestem we wszystkim najlepsza to albo obróciłby to w żart, albo uznałby mnie za wariatkę.
- W Phoenix uczęszczałam na zajęcia. – Jak zmyślać to na całego. – byłam najlepsza z grupy.
- Uwaga na moich zajęciach pomimo iż cały taniec jest pracą grupową, musicie mieć swoich partnerów. Będziecie tańczyć obok nich, i to z nimi będziecie mieli te części tańca w której potrzebny jest partner. A więc tak, Stanley i Bantwich, …. Cullen i Netwoon – No nie!!! Jeszcze tego brakuje żeby tańczył obok mnie. Sama jego obecność na tych zajęciach jest dla mnie przytłaczająca. (..) Po jakiejś godzinie zajęcia się skończyły i razem z Jessicą wróciłam do domu.
..................................................................

Przepraszam, notka według mnie trochę nieudana, ale ocenę pozostawiam wam. Zostawiajcie komentarze i prosiłabym o (jeśli macie) adresy waszych bloogów lub nick pod komentarzem. Ostatnio było bowiem dziesięć anonimowych i nie wiem kto jest kim. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze :))

środa, 29 kwietnia 2009

KREATIV BLOGGER



Zostałam nominowana przez:
www.miłosc-po-zmroku.blog.onet.pl
*Dzięki :))

Nominuję blogi które chętnie czytam i uważam że są super :))
1. www.forks-bella-swan.blog.onet.pl
2. http://zmierzch-opowiadanie.blog.onet.pl
3. http://ksiezyc-w-nowiu-moja-historia.blog.onet.pl
4. http://wampir-and-girl.blog.onet.pl

niedziela, 26 kwietnia 2009

(13) Wyznania

I jest nowy rozdział. Bardzo przepraszam że nie dodałam go w terminie, ale naprawdę nie miałam czasu!! Nie wiem kiedy pojawi się nowa notka a nie chcę znowu nie dotrzymać terminu. Miłego czytania :))

..............................................................................

To było naprawdę dziwne. Dzisiejszej nocy dowiedziałam się że mój medalion to nie jest jakaś zwykła pamiątka rodzinna. W nim zamknięta jest twarz mojego jedynego. Do tej pory byłam przekonana że medalion po prostu nie jest otwierany, a tymczasem dowiaduję się że otworzy się dopiero jak ten jedyny powie mi że mnie kocha. Dzisiaj od rana wszyscy zachowywali się dziwnie. Nikt prawie wcale się nie odzywał, ani w domu ani w szkole. Kiedy tak siedzieliśmy na stołówce Alice zesztywniała i zaczęła patrzeć się w ścianę pustymi oczami. Zdarzało jej się to dość często i już dawno przestałam zwracać na to uwagę. W domu poszłam zrobić sobie obiad. wracając do salonu zastałam całą rodzinę zebraną jak na jakąś naradę.
- Anne, mieszkając z nami musisz coś wiedzieć. – głos zabrał Carlise.- Otóż my nie jesteśmy tymi za których nas uważasz. – O co mu chodzi?
- Nie jesteśmy ludzmi. – Wniosek Edwarda zbił mnie z tropu. Jak to nie są ludźmi?
- Jesteśmy wampirami. – Carlise. Wampirami? Zaraz, tymi takimi z komiksów?! Przecież one nie istnieją! No, ale ja chyba też powinnam ich uświadomić że nie jestem normalna. W końcu oni wyznali mi prawdę, a ten głos nie mówił mi nic o tym że nie mogę im tego powiedzieć. Są moją rodziną.
- Ja też muszę wam coś powiedzieć. Ja … ja jestem … ja też nie jestem człowiekiem.


(z punktu widzenia Edwarda)

Jak to nie jest człowiekiem?! Przecież nie jest wampirem, zauważylibyśmy to, wilkołakiem też nie, ich to wyczulibyśmy na kilometr. Więc kim?
- Ja nie wiem kim jestem, wiem tylko że nie człowiekiem.
- Skąd taki wniosek? – Myśli Carlisa wyrażały taką samą ciekawość co słowa.
- Otóż z tego co mi wiadomo, ludzie nie potrafią zrobić wszystkiego co chcą.
- A ty potrafisz? – Włączyłem się do dyskusji.
- Tak właściwie to tak. Nie mogę tylko dwóch rzeczy.
- Jakich?
- Nie mogę pozbyć się swoich zdolności i … i nie mogę nikogo w sobie rozkochać na siłę. – Nadal nie do końca ją rozumiałem.
- Zaprezentujesz nam swoje umiejętności? – Emmet był nader podekscytowany.
- Oczywiście, powiedzcie co chcecie zobaczyć.- Czyli zrobi wszystko?
- Cokolwiek, byle by fajnego.- Emmet. Jej oczy przerodziły się w pustkę a medalion na jej szyi podniósł się do góry iskrząc. Wokół niej pojawiły się pasma mgły i po chwili stała przed nami w kremowej sukni (wycinanej) z jakąś dziwną kulą tego samego koloru przed nią. W pokoju po chwili pojawiły się cztery inne kule. Jedna była z wody druga z ziemi trzecia z ognia a czwarta z powietrza.
- Teraz pokazuję wam władzę nad żywiołami. – To niesamowite! – Carlise był nią zafascynowany.
- Według takiego głosu jestem najpotężniejsza, najładniejsza i najzdolniejsza na świecie. – Szczerze się zgadzam. Ale zaraz jakiego głosu?
- Jakiego głosu?
- Tylko się nie śmiać! Zanim to wszystko się zaczęło nawiedzał mnie taki głos. To on mi wszystko wyjaśnił i powiedział. – To doprawdy interesujące. Może wszystko i jest niesamowita!
- Niestety mam też wadę. Jestem podatna na zranienia nawet bardziej niż przeciętni ludzie. Dlatego mam tę kulę i strój. Mają pomagać mi wykorzystywać moje zdolności do obrony. – Jeszcze bardziej krucha niż człowiek. A poza tym jest idealna więc będzie chciała idealnego..
- Jest więcej takich jak ty? – Carlise.
- Jestem jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Wiem że to głupie, ale podobno także najważniejsza…
- Nie ma w tym nic głupiego Anne. To wręcz oczywiste. Jesteś jedyna w swoim rodzaju i możesz wszystko. Panujesz nad wszystkim. – Z powrotem stała przed nami ubrana normalnie.
- Czyli mogę z wami zostać? – O co jej chodzi?
- Oczywiści że tak skarbie. – Eseme uściskała ją.

(z punktu widzenia Anne)

Tak bardzo cieszyłam się że jednak mogę z nimi zostać i już nic nie muszę ukrywać. Poza jednym, Edward i cała reszta nie wiedziała o uczuciu jakim go darzę.
- Opowiecie mi teraz coś o sobie? Wy wiecie już o mnie wszystko o czym ja sama wiem, a ja o was tylko tyle kim jesteście.
- Jesteśmy nieśmiertelni i nie starzejemy się…
- To tak jak ja – Dodałam po cichu.
- Najwyraźniej. Niektóre wampiry mają także swój „dar”, jednak tylko niektóre, i tylko jeden.
- A wy posiadacie jakieś zdolności? – Byłam tego naprawdę ciekawa.
- Alice widzi przyszłość, Jasper kontroluje emocje a Edward czyta w myślach. – Zaraz on czyta w myślach?! Czyli że o wszystkim wie?
- Potrafię czytać w myślach każdemu, poza tobą, teraz już wiem dlaczego. Po prostu jesteś wyjątkowa. – Ta odpowiedź sprawiła że momentalnie mi ulżyło. Spróbowałam także zjrzeć w myśli, i udało się. Carlise : To niesamowite, coż …” postanowiłam nie wczytywać się dalej w myśli, to było jak łamanie prywatności.
- To też potrafię. – odpowiedziałam.
- Czyli, jeżeli cokolwiek przyjdzie ci do głowy i będziesz tego chciała, zrobisz to. –Alice. Rozmawialiśmy tak jeszcze z dobrą godzinę, a później postanowiłam się przejść.
- Pójdę się przewietrzyć. – Już miałam wychodzić, kiedy odezwał się słodki baryton.
- Mogę pójść z tobą?

( z punktu widzenia Edwarda)

- Jasne. – Odpowiedziała krótko. Nie wiem czemu, ale czułem mocną potrzebę wyjawienia jej tego co czuję. Wyszliśmy przed Dom i skierowaliśmy się w kierunku lasu. Po raz pierwszy moją u wagę przykuł wisiorek na jej szyi.
- Co on symbolizuje? – Był w kształcie serca z diamentem na środku.
- Wewnątrz znajduje się twarz mojej jedynej miłości. – No tak. Ten o którym mówiła kiedy ostatnio wybraliśmy się na spacer.
- Mogę zobaczyć? – Bardzo ciekawiło mnie kto jest przeznaczony tej idealnej. Mojej miłości.
- Otworzy się i ukaże mi jego dopiero kiedy ten właściwy wyzna mi miłość. – Więc na sama nie wie. Ale ja i ta powinienem jej to powiedzieć…
- Jednak ja i bez tego medalika wiem kogo kocham. – Dodała. Muszę jej to powiedzieć.
- Anne, -zacząłem – ja.. ja muszę ci coś powiedzieć.
- Proszę, słucham. – powiedziała uśmiechając się zachęcająco.
- Ja, ja wiem że … to nieodpowiedzialne ale.. ale to jest silniejsze. Zrozumiem jeżeli mnie odrzucisz, ale ja… ja cię kocham. Kocham jak wariat, i nie potrafię przestać o tobie myśleć.

( z punktu widzenia Anne)

Czy ja śnię? To musi mi się śnić!! Edward właśnie powiedział mi że mnie kocha?! Staliśmy teraz naprzeciw siebie w odległości dziesięciu centymetrów.
- Nawet nie wiesz jak bardzo… - odpowiedział.
- Ja też cię kocham. Jak nikogo innego. Po raz pierwszy czuję coś takiego. – mówiąc to patrzyłam mu w oczy, i dotknęłam delikatnie jego serca. Wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam. Mój medalion uniósł się ku górze i otworzył a wewnątrz była twarz… Edwarda!
- Odkąd cię spotkałem nie mogłem przestać o tobie myśleć, za każdym razem gdy się zbliżałaś ja chciałem być jeszcze bliżej i bliżej. W ciągu mojego stuletniego życia nigdy się tak nie czułem. To było jakby ktoś ożywił moje martwe od dziewięćdziesięciu lat serce napełnił życiem. Nie, nie ktoś to byłaś ty. Stałaś się dla mnie wszystkim, jesteś teraz wszystkim co mam. Tak bardzo cię kocham. – On mnie KOCHA! Nie mokłam się temu nadziwić, wpatrywałam się w niego i Nawet nie zauważyłam jak odległość pomiędzy nami zmieniła się tak bardzo, że teraz nasze twarze dzieliły minimetry.
- „Ten jedyny, przeznaczony tobie tak jak ty jemu, na wieczność” – zacytowałam głos z mojej głowy.
- Na wieczność. – odpowiedział.- Czy mogę coś zrobić? Tylko się nie ruszaj. –Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musną moje wargi swoimi. Dotknęłam jego twarzy dłońmi, poczym założyłam mu ręce na szyję. Objął mnie w tali i przyciągną do siebie. Całował mnie tak przez chwilę po czym oderwał się i powiedział.
- Wybacz, ale muszę być ostrożny. Nie mogę sobie pozwolić na to aby w twoim pobliżu stracić nad sobą kontrolę. – wziął mnie za rękę i wróciliśmy do domu.
.........................................................................
I jak się podobało? Czekam na opinię w komentarzach :))

piątek, 24 kwietnia 2009

(12) Urodziny

Nowy rozdzial
...............................................................
(z punktu widzenia Anne)

Unosiłam się w nicości, jedyne co pamiętałam to słabość rozmazujące się obrazy a później już tylko ciemność. Nie słyszałam żadnych głosów i nie rozpoznawałam gdzie się znajduję. Czułam jedynie zmęczenie które z czasem stawało się coraz słabsze.

(z punktu widzenia Edwarda)

Leżała tak w bezruch przez jakieś piętnaście minut po czym zaczęła delikatnie poruszać palcami.
- Anne, słyszysz mnie? – zapytałem z czułością mieszaną z przerażeniem.
- C.. co się stało? Gdzie ja jestem? – Słysząc jej głos rozluźniłem się odrobinę.
- Zemdlałaś, jesteś w swoim pokoju, już wszystko jest w porządku. – Cieszyłem się mogąc to w końcu powiedzieć.
- Która godzina? Jeszcze spóźnię się do szkoły… - Spanikowałem.
- Nie możesz iść dzisiaj do szkoły, to chyba nie najlepszy pomysł.
- Kiedy nic mi nie jest, naprawdę czuję się już dobrze. Która godzina? – Odpuściłem.
- Jest przed siódmą, masz jeszcze dużo czasu. Możesz jeszcze odpocząć.
- Naprawdę już nic mi nie jest. – Powiedziawszy to wstała i podniosła się z łóżka. Postanowiłem jej nie przeszkadzać. Wyszedłem z pokoju i udałem się do siebie. Reszta miała wrócić dziś po południu, więc jak Carlise wróci to ją zbada.

(z punktu widzenia Anne)

Byłam już ubrana więc postanowiłam posłuchać trochę muzyki, albo nie, pośpiewam. Czułam się naprawdę świetnie. To przez to ‘że użyłam swoich mocy’ straciłam wtedy przytomność. Ale teraz czułam się normalnie. Zeszłam do salonu i usiadłam przed fortepianem. Zaczęłam moją piosenkę. Komponowałam ją na bieżąco, zapamiętując od razu jej nuty. To musi być jedna z moich zdolności, no w końcu mogę wszystko ( dobra z jednym wyjątkiem ale nawet gdybym to umiała to i tak nie wykorzystałabym tego na nikim. Wolę jak ktoś mnie kocha z własnej woli). Zaśpiewałam do tego targające mną uczucia. Śpiewałam o miłości i o byciu wyjątkowym i najważniejszym. Czyli tak jakby o sobie. Z góry zszedł Edward i już standardowo przysiadł się do mnie i słuchał jak gram delikatnie muskając palcami moje włosy. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, ale to było niemal niemożliwe.
- Jesteś niesamowita… - nie to nie był głos z mojej głowy, on znikł już tam na polanie.
To był Edward.
- Dlaczego tak uważasz? – Czyżby wiedział co się stało dziś rano?
- Jesteś piękna, utalentowana, mądra, wysportowana i taka jakaś… jakby jedyna w swoim rodzaju..- A jednak! Chyba o wszystkim wie! – tylko nie wiem dlaczego. –Fałszywy alarm. On o niczym nie wie. Ale rzeczywiście. Jak dotąd byłam chyba ślepa. Jak mogłam nie zauważyć że się wyróżniam! Ci wszyscy chłopcy.. Te najlepsze wyniki w sporcie i nauce.. Rzeczywiście we wszystkim byłam najlepsza! Potrafię wszystko i na dodatek robię to najlepiej!
- Musimy już się zbierać, zaczekam na ciebie w garażu. – I wyszedł. Ja od razu skierowałam się po bezrękawnik, miałam dzisiaj jakiś dobry chumor a po tym jak wyjrzałam przez okno on jakby udzielał się reszcie świata. Za oknem owszem było pochmurno ( jak na Forks przystało) ale nie padał deszcz co w tym rejonie było wręcz świętem. Zeszłam do garażu. Edward otworzył mi drzwiczki do swojego auta w zapraszającym geście. Weszłam i bez słowa dojechaliśmy na miejsce. Jak tylko wysiadłam z auta dorwała mnie Jessica.
- Hej An, wyglądasz dzisiaj olśniewająco, czy ma na to wpływ dzisiejsza data? – Czyżby każdy w tej szkole wiedział o mnie aż tak dużo?
- Być może. – odpowiedziałam wymijająco z promiennym uśmiechem na twarzy. W sumie się cieszyłam, miałam bowiem skończyć siedemnaście lat, ale od teraz już zawsze będę taka sama. Miałam dziś świetny humor. Poznałam swoje umiejętności i teraz wiem jak wyjątkowa jestem. Powinnam zacząć z tego korzystać.
- Dziś mamy konkurs na piosenkę..- Słychać było w szkole. Czemu nie zacząć od tego? Skoro mam ładny głos to może się zabawię. Na lekcjach błyszczałam wiedzą chociaż nawet nie zajrzałam do podręczników. Na długiej przerwie udałam się na salę gimnastyczną ( to tam odbywał się ten pokaz) i ustawiłam się w kolejce. Kiedy zaczęłam śpiewać wszystkim szczęki poopadały i wsłuchiwali się jak zahipnotyzowani a zwłaszcza chłopcy. „Szkoda że Edward tak nie reaguje”- pomyślałam. Po lekcjach szłam dna parking kiedy podszedł do mnie Mike.
- Hej, piękna – mógłby już sobie odpuścić, w końcu i tak nie ma u mnie szans (zresztą nikt Ne ma poza Edwardem) – co robisz dziś popołudniu? Wiesz masz dzisiaj urodziny, więc powinnaś gdzieś wyskoczyć pomyślałem że może…- Nie no! Tego już za wiele!
- Mam trochę inne plany Mike, przepraszam śpieszę się. – i poszłam w stronę volvo. Edward uśmiechną się tylko i wszedł do samochodu.
- To nie było śmieszne.
- Mylisz się. Było i to bardzo. – Dobra sytuacja może i była ale mi i tak nie było do śmiechu. Widząc to Edward przestał się śmiać i odpalił silnik. W domu dzięki prędkości jaką osiągał Edward byliśmy po piętnastu minutach.


( z punktu Edwarda)

Otworzyłem jej drzwi i weszliśmy do domu. Tam oczywiście wszyscy już czekali. Przywitali się z nami i złożyli Anne życzenia. A potem Alice…
- Czas na prezenty! – i pociągnęła ją za sobą. Dali jej z tysiąc prezentów. Od Emmeta dostała pełno dziwacznych gadżetów, od Rose błyskotki, od Alice ciuchy ( to było do przewidzenia) a ja dałem jej płyty muzyczne. Potem przyszedł czas na prezent od Carlisa i Eseme. Ci zaszaleli. Ja wiedziałem co chcą jej dać odkąd o tym pomyśleli ale dla niej to było niemałe zaskoczenie.
- To dla mnie?!
- Prezent urodzinowy od nas. – Dali jej w prezencie sportowego cabrioletta. Była zdziwiona ale widać było że się cieszy. Po tym wszystkim poszła spać. A ja razem z całą rodziną spędziliśmy noc na naszych zainteresowaniach.
.......................................................................
Wiem że trochę krótko, ale inaczej się nie dało. Być może jeszcze dzisiaj będzie next.

czwartek, 23 kwietnia 2009

(11) Anioł

Nowy rozdział! Komentujcie.
..........................................................

Po powrocie udałam się do siebie. Miałam świetny humor, gdyż miło spędziłam czas. Przebrałam się w pierwszą lepszą sukienkę z szafy i ułożyłam włosy. Założyłam do tego jakieś szpilki ( skoro i tak wszystkie moje buty były na wysokim obcasie to co za różnica jaki mają krój?). Tak ubrana zeszłam na dół. Zastałam Edwarda na czytaniu jakiejś książki.
- Dobry wieczór Edwardzie. – Kiedy to powiedziałam oderwał się od lektury i zlustrował mnie wzrokiem i odpowiedział.
- Dobry wieczór Anne, wyglądasz olśniewająco pięknie. – tak jasne – Cóż to za okazja że tak się ubrałaś? – Nie do końca wiedziałam o co mu chodziło więc dla upewnienia zerknęłam na to co miałam na sobie. No rzeczywiście , miałam na sobie białą sukienkę z trójkątnym dekoltem ( bardzo dużym) przed kolano na co wczesniej nie zwróciłam uwagi odsłaniającą całe plecy. Do tego białe szpilki na wysokim obcasie.
- Ach to… ubrałam pierwsze lepsze ciuchy.

( z punktu widzenia Edwarda)

W tym stroju wyglądała tak kusząco… jest przepiękna. Wyszła do kuchni i zjadła kolację. Ja w tym czasie próbowałem skupić uwagę na czymkolwiek poza jej dzisiejszym wyglądem. To straszne. Ja mogę na nią jedynie patrzeć i to też nie za bardzo, bo kiedy na nią patrzę to po prostu nie mogę się powstrzymać z dotknięciem jej. Kiedy tak rostrząsałem ten temat mój anioł wróci…ł do salonu. Anne usiadła za fortepianem i popłynęły spokojne dźwięki. Po jakiś dwóch minutach do melodii oddawanej przez instrument dołączył jej cudowny głos. Kiedy tak siedziała w tej sukni i śpiewała wyglądała jak anioł zesłany na ziemię. I to na dodatek po to aby wystawić na próbę moją powściągliwość. Zarówno do jej krwi, jak i umysłu oraz ciała. Nie mogąc się powstrzymać podszedłem do niej i usiadłem u jej boku. Nie przerywając grania spojrzała w moją stronę. Melodia opowiadała o miłości która nigdy nie powinna się zdarzyć. Na podstawie słów jej piosenki postanowiłem wyobrazić sobie tak naszą miłość ( chociaż nie do końca naszą bo przecież ja nie wiem co ona czuje). Przypomniała mi się nasz rozmowa wtedy jak byliśmy w lesie. Powiedziała abym wyznał jej miłość bo inaczej nigdy nie dowiem się co ona czuje ( nie wiedziała że mówi o sobie). Przysunąłem się bliżej. Ona na chwilę przestała grać. Ale tylko na chwilę. Kiedy znów zaczęła grę przejechałem delikatnie opuszkami palców po jej policzku. Przeszedł mnie przy tym przyjemny dreszcz. O mało co nie wyznałbym jej co do niej czuję. Ale postanowiłem że dowie się tego jak już będzie wiedziała że jestem wampirem. Musi być w pełni świadoma niebezpieczeństwa jakim jestem.
Melodia dobiegła końca a Anne siedziała tak jeszcze przez chwilę wpatrując się we mnie jakby próbowała znaleźć w moich oczach wytłumaczenie mojego zachowania po czym wstała i mówiąc jedynie ciche ‘Dobranoc Edwardzie” poszła do siebie.

( z punktu widzenia Anne)

O Boże, jak on to robi?! Nie odpowiesz mi? Podświadomie wcale nie chcesz wiedzieć co on czuje ani co myśli w danej sytuacji. Musisz czegoś chcieć w 100% aby to mieć. Przynajmniej teraz, kiedy twoja moc nie jest jeszcze tak rozwinięta. Ale to już niedługo…
Byłam już zbyt zmęczona by kontynuować tą dyskusję więc poszłam spać.
Następnego ranka wstałam dość wcześnie i poczułam … sama nie wiem co ale było to takie dziwne i inne. Co się ze mną dzieje? takie pytanie naszło mi na myśl To już dziś. Od tego dnia nie będziesz mnie potrzebować. Już wszystko wiesz a w reszcie pomogą ci twoje nowe zdolności. Coś podpowiadało mi ze powinnam udać się do lasu. Zeszłam na dół. Było w pół do piątej nad ranem więc na pójście do szkoły miałam jeszcze dużo czasu. W domu było cicho, ale co się dziwić Edward pewnie jeszcze śpi a reszta prawdopodobnie jeszcze nie wróciła. Zjadłam i zakładając bezrękawnik wyszłam na zewnątrz. Skierowałam się w stronę lasu. Weszłam na poznaną już wcześniej polanę. Wtedy ukazała mi się dziwna wizja. Właściwie różne obrazy migały mi przed oczami. Niektóre rozpoznawałam z przeszłości, ale niektóre były całkiem mi nieznane. Nagle poczułam jak delikatnie unoszę się do góry, ale nie mogłam tego sprawdzić bo moje oczy były cały czas skierowane przede mnie a ja widziałam tylko te obrazy. Poczułam jakby wiatr muskający całe moje ciało i oplatający mnie czymś. Przede mną pojawiła się ta kula z mojego snu i zobaczyłam w niej swoje odbicie ( co dziwne całej mnie a przecież unosiła się nad moimi oczami. Stałam ubrana w to coś i we włosy miałam wplątane jakby złote niteczki. Po chwili poczułam jak delikatnie opadam na ziemię. W głowie wirowało mi jeszcze kilka takich wizji ale były już mniej porozrzucane i bardziej wyraźne. „Od teraz możesz panować nad wszystkim. Jesteś najmądrzejsza, najpiękniejsza, najbardziej utalentowana, najniebezpieczniejsza i najważniejsza na tym świecie. Aby mieć na sobie ten strój i aby pokazała ci się kula musisz ( tak jak zresztą ze wszystkim) tylko tego chcieć. Ten strój sprawia że jesteś rozpoznawalna dla innych istot nadludzkich, ale także w pewien sposób… chroni twoje bezbronne ciało. Kula zaś pomaga ci opanowywać te wszystkie twoje umiejętności. Pachniesz i wyglądasz nadludzko pięknie więc będziesz przyciągała niebezpieczeństwa jak magnes. Jednak nadal nie możesz nikogo w sobie rozkochać”. Głos znikł ale ja nadal stałam w tym stroju z beżową kulą w ‘ręku’. Zastanowiłam się przez chwilę na moim poprzednim ubiorze i po chwili już stałam ubrana w niego. Została jeszcze kula. Pomyślałam koncentrując się przy tym aby zniknęła i tak się też stało. Postanowiłam już wracać do domu.

(punkt widzenia Edwarda)

W nocy wybrałem się na polowanie i właśnie wracam do domu. Wszedłem do mieszkania. Od razu udałem się do pokoju mojej lubej. Jednak Anne nie było w środku. Co ona robi przed szóstą rano poza domem?! Zanim zdążyłem cokolwiek wywnioskować usłyszałem ciche zamykane drzwi. Szybko zbiegłem po schodach. To była ona, a tak się martwiłem że coś mogło się stać, cóż jej zapach nie był zwyczajny.. szybko odgoniłem ponure myśli i zaczcząłem się zastanawiać co w takim razie robiła?
- Przepraszam że cię obudziłam.
- Nie obudziłaś mnie, - po prawdzie nie kłamałem, po pierwsze przecież ja nie sypiam a po drugie byłem na polowaniu ale tego też nie mogła wiedzieć.- wstałem i schodząc na dół zauważyłem otwarte drzwi do twojego pokoju, gdzie ciebie nie zastałem. Gdzie byłaś? – Bardzo mnie to ciekawiło.
-Nie mogłam spać i w ogóle źle się czułam więc poszłam się przejść. - mówiła to słabym głosem jakby coś wyssało z niej całą energię, albo jakby właśnie przebiegła maraton. Nagle zachwiała się i opadła na mnie. Chwyciłem ją i wziąłem na ręce. Zaniosłem ją do pokoju. Byłem przerażony. Co jej się stało? Dlaczego zemdlała? Takie pytania nasuwały mi się na myśl.

wtorek, 21 kwietnia 2009

(10) Basen

Udało się! Nowa notka, szczerze sama nie wiem jak to zrobiłam. Mam półtora godziny na napisanie rozdziału bo później gonię na korepetycje z Angielskiego i siadam do nauki. Przepraszam że rozdział taki krótki ale narazie nie mam czasu na dłuższy. Miłego czytania :)))
.....................................................................


Resztę dnia spędziłam na laptopie, komponując moją nową piosenkę. Pod wieczór zeszłam na dół na kolację. Przechodząc przez salon kątem oka zauważyłam że Edward ogląda telewizję. Bez słowa udałam się do kuchni.
- Ja cię przepraszam… - On mnie przeprasza? A za co?
- Za co mnie przepraszasz?
- Ja…. przeszkodziłem ci wtedy i chyba przestraszyłem. Przepraszam.
- Nie przeszkodziłeś mi i nie przestraszyłeś, no co najwyżej zaskoczyłeś mnie.
- Przepraszam. Nie chciałem. Masz przepiękny głos i ja … nie mogłem się powstrzymać żeby nie podejść.
- Naprawdę nic się nie stało. Nie musisz mnie przepraszać. – Zjadłam kolację i poszłam do siebie. W nocy dręczył mnie ten sam koszmar, tylko teraz był jeszcze wyraźniejszy a ja byłam w jakimś dziwnym stroju. Owszem przypominał tą sukienkę z początku moich koszmarów ale był jakby bardziej ‘skomplikowany’. Suknia była trochę krótsza i bardziej obcisła, miałam do teko na sobie jakieś buty ( były co najmniej odjazdowe!!) i coś dziwnego na głowie. Moje włosy opadały swobodnie po moich ramionach. Nagle przede mną pojawiła się jakby kula wody ognia liści powietrza i wewnątrz niej znajdowała się kremowa kula. ‘Możesz wszystko i panujesz nad wszystkim’. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć obudziłam się.
Z dołu słyszałam jakąś rozmowę.
- Więc dołączycie do nas ?
- Jeśli tylko Anne się zgodz to tak – O co chodzi? Kiedy tylko zadałam sobie to pytanie w mojej głowie jakby ukazała się odpowiedź. ‘ Dzwoni Jessica, pyta się czy pojedziesz wraz z nią i Mikeyem, Trickiem i Angelą na basen. Pytała się czy pojedziesz z Edwardem.” Co to było? Ja chyba wariuję. No ale raczej sama nie domyśliłabym się że chodzi o wyjazd na basen. Ba! J nawet nie wpadłabym na to że ta rozmowa odbywa się przez telefon! Ale zaraz, skoro Edward rozmawiał przez telefon to jakim cudem słyszałam dwa głosy? Jakby rozmawiał podwyższonym głosem wraz z Jessicą w salonie na dole. Chcę wiedzieć co się ze mną dzieje!! ‘ Możesz wszystko jeśli tylko chcesz’. Jeśli tylko chcę? Boże to mnie przeraża!
Możesz wszystko, prócz dwóch żeczy, nie możesz na siłę rozkochać kogoś w sobie i nie możesz pozbyć się swoich umiejętności. – Dobra ja chyba naprawdę wariuję. Co się ze mną dzieje? Prowadzę konwersację z własną głową? Możesz wszystko co chcesz, chciałaś wiedzieć o czym rozmawia Edward więc się dowiedziałaś, chciałaś wiedzieć co się z tobą dzieje. Odkrywasz swoje umiejętności jednak dopiero w siedemnaste urodziny twoje umiejętności pokażą ci się w pełni. Mogę tyko dostawać odpowiedzi na moje pytania? Możesz wszystko, panować nad żywiołami, widzieć przyszłość i przeszłość, po prostu wszystko co ci przyjdzie do głowy. Kim ja jestem? Jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, wszystko jest do twojej dyspozycji, a już jutro otrzymasz coś co będzie ci pomagało, gdyż jesteś podatna na zranienia. Ale wiecznie siedemnastoletnia. To było co najmniej dziwne. Ale wracając do teraźniejszości, chyba czas już wstawać i odpowiedzieć Edwardowi. W sumie ten basen to niezły pomysł tym bardziej że Edward ma zamiar się wybrać. Ubrałam się więc i zeszłam na dół.
- Dzień dobry Edwardzie. – postanowiłam nie mówić mu o mojej dziwnej konwersacji z własną głową, bo po co? Jeszcze pomyślałby że jestem wariatką!
- Witaj Anne. – Mógłby przestać używać tego słodkiego głosu i nie robić mi większych nadziei.
- Dzwoniła Jessica, pytała się czy pójdziemy z nią na basen. Prosiła żeby oddzwonić.
- Jessica.. – Próbowałam udawać zdziwienie. Aktorstwo zawsze szło mi znakomicie.
- Tak, mam jej odpowiedzieć że nie masz ochoty jechać?
- Nie, z chęcią się wybiorę.- kiedy to powiedziałam udał się do telefonu. Ja zaś postanowiłam zjeść śniadanie. No w końcu muszę najeść się przed wyjazdem. Zjadłam i poszłam do salonu.
- Na którą mamy się zjawić i gdzie?
- Bądź gotowa za powiedzmy piętnaście minut.
- okej. – Poszłam do swojego pokoju i spakowałam strój kąpielowy.

(z punktu widzenia Edwarda)


Udałem się do siebie. Wziąłem kąpielówki do torby i wróciłem do salonu. Jest dziewczyną więc chyba powinienem wziąć poprawkę na te piętnaście minut. Jakże się myliłem! Po chwili była już gotowa na dole.
- Możemy już jechać. – Jej głos brzmi tak melodyjnie! Chyba nigdy się nie przyzwyczaję.
- Tak jasne. – I wyjechaliśmy. Przed sklepem Netwoonów dołączyli do nas znajomi Anne.
Basen był na obrzeżach Forks, ale z racji że to małe miasto byliśmy tam po upływie piętnastu minut. Anne wraz z koleżankami udała się do damskiej szatni. Przez całą drogę tutaj musiałem ( pomimo dzielących nas samochodów) wysłuchiwać myśli Mika typu ‘ Ona jest cudowna ‘. chociaż podzielałem jego zdanie. Przebrany wszedłem na basen. To co zobaczyłem powaliło mnie na kolana. Wszystko się we mnie gotowało, wyglądała jak anioł!!!
Mike też nie umiał się powstrzymać „o mój boże co za ciało!!!.... i te nogi, o reszcie już nie wspomnę… och……..” Myślałem że go uduszę.
- To co, wchodzimy do wody?- zapytał znany mi melodyjny głosik.
- Jasne. –tutaj nawet ja miałem kłopoty z zapanowaniem nad głosem. Wszedłem do wody, zaraz za mną Mike Eric i Angela z Jessicą. Anne przez chwilę pozostawała na brzegu po czym zgrabnym ruchem wskoczyła do wody. Zanurzyłem się zaraz za nią i nasze oczy się spotkały. Pospiesznie odwróciła wzrok a ja przez kilka sekund dochodziłem do siebie. Dopiero po chwili przypomniałem sobie że przeciez muszę się wynurzyć żeby zgrywać pozory. Szybko wynurzyłem się na powierzchnię. Ona zrobiła to chwilę po mnie. Wytrzymała tak długo?
- Łał, masz talent do nurkowania.- To ten cały Mike. Jego myśli były przytłaczające.
- Na pewno nie większy niż Edward. – „Ughh.. ten Edward mogła by w ogóle o nim nie wspominać”- Nie był bym taki pewny, wytrzymałaś pod wodą dłużej od niego. – Miał rację.
- To prawda. – dodałem. Nie odpowiedziała tylko przepłynęła obok mnie, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Pływała świetnie, jednak po tym jak zapewne przypadkiem dotknęła mnie przepływając za każdym razem gdy się zbliżała pragnąłem jej dotknąć. Pływaliśmy tak z godzinę a później pojechaliśmy do domu. Tanner od razu poszła do siebie. Musiała być zmęczona, ale nie dziwię się jej. To był długi i męczący dzień.
..............................................................
Muszę już lecieć. Co do następnej notki to nie jestem pewna, jak widzicie mówiłam że dodam ją w piątek a jednak udało mi się dzisiaj. Jeżeli znajdę jeszcze czas to dodam następną jutro albo pojutrze. Proszę o komentarze, chciałabym wiedzieć jak podoba wam się rozdział i całe opowiadanie :)
PS. Nie mogę was poinformować o notce naprawdę się pieszę. Sorry :(((

sobota, 18 kwietnia 2009

(9) Wizje

Nowy rozdział. Wiem że trochę spóźniony ale mam teraz straszne dużo nauki. Nie było mnie w szkole prawie miesiąc i teraz muszę to nadrobić, a na dodatek w ciągu najbliższych dwóch tygodni czekają mnie dwa sprawdziany ( nie wspomnę już o tych zaległych) i trzy konkursy! Mam strasznie dużo nauki i dlatego nie jestem pewna kiedy pojawi się nowa notka. Jeśli nie jutro to aż za tydzień.
..........................................................


Stalam w lesie ubrana w jakąś delikatna sukienkę, nie wiem jak się tam znalazłam Ani dlaczego, ale coś kazało mi wejść jeszcze głębiej. Znalazłam się na jakiejś słonecznej polanie i usłyszałam Znów ten sam głos tylko tym razem wyraźniejszy i donośniejszy:
- Jesteś wyjątkowa, dowiesz się tego wkrótce …
- Nie rozumiem cię. – odpowiedziałam ale usłyszałam tylko
- Wkrótce …- A później zniknęła polana i nastała ciemność…
- Obudziłam się . Minęły już dwa miesiące od mojego przyjazdu do Forks. Za dwa dni są moje urodziny. Od tygodnia męczą mnie podobne sny, ale z dnia na dzień są coraz wyraźniejsze i realistyczne. Nie do końca rozumiem o co w nich chodzi, ale za każdym razem jakby zbliżam się do tego głosu który chce mi coś przekazać, i za każdym razem zapada ciemność a później się budzę. Dziś jest sobota więc jak co tydzień cała rodzina ( cała oprócz jednej osoby, najczęściej Alice albo Rose, która zostaje ze mną. Czemu ze mną? Bo ja nie jeżdżę z nimi, Carlise zawsze wymyśla jakąś wymówkę, po paru wypadach zdecydowałam nie pytać dlaczego nie mogę jechać z nimi.) Ciekawe co będę dzisiaj robić… chociaż nie, wolę nie wiedzieć a zwłaszcza jeśli ma zostać ze mną Alice. Bardzo zżyłam się z nią i Rose, traktują mnie jak rodzoną siostrę. Emmet i Jasper także mnie bardzo polubili ( i nie jako dziewczynę tylko jako siostrę). A co do Edwarda, to nie wiem co o nim myśleć. Wydaje się unikać rozmów ze mną a w szkole przypomina mi o swoim istnieniu tylko kiedy Alice zaczyna temat chłopców. Najczęściej albo wydaje się jeszcze bardziej uważać na moje odpowiedzi albo totalnie się wyłącza. Tak, powinnam już chyba wstawać. Ubrałam się i zeszłam na dół.
- I jak się spało, An? –Alice podbiegła i obięła mnie ramieniem.
- Całkiem nieźle.
- Dzisiaj zostajesz z Edwardem, Bo ja z Rose jedziemy do Mediolanu a chłopcy standardowo w góry. – Super teraz będą wymuszać na nim pilnowanie mnie. Nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na chłopaka. On posłał mi swój szelmenowski uśmieszek. Odwzajemniłam go delikatnym uniesieniem warg. A może nie miało być tak źle? Może miał zacząć mnie ‘tolerować’? W każdym razie zjadłam śniadanie i poszłam do siebie. Po jakiejś godzinie wyjechali. Skoro mają wrócić dopiero w niedzielę wieczorem to mam dwa dni na siedzenie w domu. Od przyjazdu tutaj ani razu nie śpiewałam. Skoro jest ze mną tylko Edward to może jak gdzieś wyjdzie będę mogła sobie ponucić. No bo on raczej nie będzie tak jak Alice chodzić za mną jak cień i męczyć mnie ubraniami. Piętnaście minut po ich odjeździe zeszłam na dół, gdzie zastałam Edwarda siedzącego przed telewizorem. Kiedy tylko zeszłam na dół natychmiast podniósł się z miejsca i zlustrował mnie wzrokiem.
- Wychodzisz? – Taki miałam zamiar więc założyłam bezrękawnik i adidasy.
- Tak. – odpowiedziałam krótko i skierowałam się w stronę drzwi.
- Mogę wiedzieć do kąd? – To chyba nie jego sprawa! No ale poddaję się.
- Do lasu ,- widząc że cały zesztywniał dodałam w pośpiechu – na spacer.
- Rozluźnił się trochę i odpowiedział ściszonym głosem.
- Uważaj na siebie i nie chodź zbyt długo. – zrobił przy tym tak zatroskaną minę że nie sposób było mu nie ulec.
- Będę za godzinę, góra dwie. – Odpowiedziałam wychodząc na zewnątrz. Dzisiaj pomimo braku słońca było dość ciepło. Postanowiłam pochodzić trochę i porozmyślać. Kiedy tak spacerowałam natknęłam się na coś znajomego. Przede mną Było to miejsce z moich snów. Zignorowałam podpowiedzi zdrowego rozsądku mówiące mi abym tam nie szła i zbliżyłam się do znajomego miejsca. Nagle uderzyła mnie dziwna fala i znów usłyszałam ten głos.
- To jest twoim przeznaczeniem, ty jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, jeśli tylko chcesz, możesz wszystko…- Kim jesteś?
- Jeśli tylko chcesz to możesz wszystko, to już niedługo… - Głos ucichł a ja byłam całkiem zdezorientowana. Czy ja zwariowałam? Chyba tak, o co chodzi z tym ‘możesz wszystko’?
Nurtujące pytania nie dawały mi spokoju, więc postanowiłam wrócić do domu. W domu nikogo nie zastałam, ale na stole leżała karteczka zaadresowana do ‘ Anne Cullen’.
Wyszedłem do sklepu, wrócę na 15.
Edward
Spojrzałam na zegarek, była 13,40 więc miałam jeszcze półtorej godziny. Mogę więc wreszcie trochę pośpiewać, no w końcu tutaj i tak nikt mnie nie usłyszy. Poszłam do pokoju i przelałam swoje uczucia na kartkę papieru. Do gotowego utworu zapisałam moje uczucia w słowach i wraz z gotową piosenką zeszłam na dół. Chyba nikt się nie obrazi jeśli zagram sobie na fortepianie na dole? Raczej nie. Z tym przekonaniem usiadłam przed instrumentem i zaczęłam grać.

( z punktu widzenia Edwarda)

Jest już w pół do, chyba mogę wrócić przed czasem? Powinienem sprawdzić czy An już wróciła. Podjeżdżając pod Dom usłyszałem delikatne dźwięki fortepianu i . .. i jej głos płynący wraz z melodią. ‘Ma najpiękniejszy głos pod słońcem’ pomyślałem. Zakradłem się po cichu i nasłuchiwałem jej z wnętrza domu. Nie mogłem się opanować, ten głos tak na mnie działał… wraz z przypływem emocji podszedłem bliżej i bezszelestnie stanąłem tuż za nią. Na szczęście nie przerwała utworu. Najwyraźniej mnie nie słyszała. Kiedy skończyła śpiewać a jej utwór dobiegł końca pochyliłem się nad nią i delikatne muskając jej ucho wargami powiedziałem.
- Masz najpiękniejszy głos na świecie.

( z punktu widzenia Anne)

Przerażona W błyskawicznym tempie podniosłam się z miejsca. „Jak ja to zrobiłam?”
- Przepraszam – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że przede mną stoi Edward.
- Nie nic się nie stało, ja… ty mnie tylko zaskoczyłeś.
- Przepraszam, nie chciałem. Ale jak ty to zrobiłaś?
- Co?
- Wstałaś tak szybko i stanęłaś do mnie przodem?
- Ja nie mam pojęcia. – Powiedziawszy to udałam się do swojego pokoju.
.......................................................................
Podobało się? Prosiłabym aby każdy kto przeczyta zostawił swoją opinię w komentarzach.

wtorek, 14 kwietnia 2009

(8) Szkoła

Nowy rozdział! miłego czytania!

.........................................................
Dzisiaj jest poniedziałek. Pierwszy dzień w nowej szkole. Ciekawe jak to będzie? Niedziela upłynęła mi na rozmowach z Alice i Rosaline. Edward nie zamienił ze mną ani słowa poza uprzejmościami takimi jak ‘ dzień dobry Anne’ ‘proszę Anne’ czy ‘ miłych snów Anne. Na dodatek uśmiechał się przy wymawianiu mojego imienia w taki sposób że nogi się pode mną uginały. Ale wracając do teraźniejszości, Alice chyba zwariowała!(oczywiście jeżeli to wyłącznie jej sprawka, ale z ciuchów które mi wybrała nie wygląda na to aby Rosaline mieszała w tym palce) Naszykowała mi pełny zestaw do szkoły. Składał się z czarnych rurek, niebieskiej bluzeczki, zielonej tuniki i żółtych szpileczek. Normalnie zignorowałabym ten komplecik, ale ten chochlik chyba to przewidział bo zamkną mi szafę na kluczyk! Zrezygnowana założyłam komplet i zeszłam do kuchni. Śniadanie leżało już przygotowane, ale nikogo poza mną nie było w kuchni. ‘ Może leszcze śpią?’ Pomyślałam ale z rozmyślań wyrwała mnie Alice.
- I jak ci się podoba twój nowy komplet?- Miałam ochotę wykrzyczeć jej w twarz kilka nieprzyjemnych zdań, ale opanowałam się i odpowiedziałam w miarę spokojnie.
- Alice, co miała znaczyć moja szafa zamknięta na kluczyk i po co ten cały cyrk? Nie mogłaś mi po prostu zaproponować założenia tych ciuchów? Musiałaś nie pozostawić mi wyboru?
- Gdybym dała ci wybór założyłabyś coś nieodpowiedniego, a gdybym ci tylko zaproponowała ten strój odmówiłabyś mi. – Miała absolutną rację. Ale błagam, wystarczy mi że chłopcy uganiają się za mną kiedy mam na sobie stare spodnie i zniszczony T-schirt , a ubrania od słynnych projektantów i seksowne szpilki nie ułatwią mi zadania.
- To i tak nie upoważnia cię do wybierania mi ciuchów.
-Ależ upoważnia i to w 100%. Musisz bowiem zrobić dobre wrażenie na chłopakach. – Nie wiem dlaczego, ale na te słowa Edward wzdrygnął się delikatnie. Tak, Edward bo wiem teraz naszej kłótni przysłuchiwało się już całe moje ‘ rodzeństwo’.
- Uwierz mi, i bez tego nie miała bym problemów. A przez ciebie nie dość że będą się głupawo przymilać to jeszcze od pierwszego dnia zaczną się mnie pytać ‘ czy gdzieś z nimi nie wyjdę’. Alice, przez ciebie nie dadzą mi żyć!
- A może któryś z nich ci się spodoba?
- Tak, jasne Alice. A wierz chyba mam już nawet na kim robić to dobre wrażenie. Mike Newton, mówi ci to coś? – Edward zarechotał.
- Z czego się tak śmiejesz?! – Alice wyglądała na zainteresowaną.
- ‘chłopak robił sobie złudne nadzieje’ ‘Chyba myślał, że się z nim umówię, a tak się niestanie. Chłopak nie jest w moim typie’ , tak wypowiedziała się Anne wczoraj o Newtonie, po ty jak się do niej przymilał w sklepie. – Alice nie odpowiedziała, ale wydaje mi się że załapała o co mu chodziło. Z rogu słychać było tylko rechot Emmeta. No tak, temu to zawsze jest do śmiechu a ja dzięki kochanej Alice będę jeszcze większą atrakcją tego dnia. Po pięciu minutach głuchej ciszy skończyłam śniadanie i wszyscy poszliśmy do garażu.
- Anne, jedziesz ze mną i Jasperem? – Alice.
- Jedź z nami.- Rosaline wskazała na siebie i Emmeta. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale na szczęście uratował mnie Edward.
- Anne obiecała i, że pierwszego dnia mogę ją odwieść do szkoły. – Całe szczęści, że tak to rozegrał. Gdyby nie to musiała bym wybierać pomiędzy najlepszymi przyjaciółkami a tego nie chciałam.
- Tak, obiecałam.- I wsiedliśmy do aut.
- Nie przypominam sobie, abym obiecywała ci coś podobnego. – odparłam kiedy byliśmy już w drodze.
- Daj spokój, jak myślisz, jak zareagowała by Alice gdybyś z nią nie pojechała w takiej sytuacji? O reakcji Rosaline już lepiej nie mówić. – Miał absolutną rację, ale przecież nie musiał tego robić – A poza tym, to ty potwierdziłaś moje słowa.
- Dzięki, chyba ustalę sobie z nimi z kim jeżdżę w jaki dzień.
- Tak to dość rozsądne, ale wątpię żeby umiały się pogodzić z tym że ta druga zawiozła cię do szkoły pierwszego dnia. – I znowu miał rację, one pokłóciły by się od razu.
Podjeżdżaliśmy już pod szkołę.
- Pokazać ci drogę do sekretariatu? – Uff, gdyby się nie zapytał musiałabym błądzić w poszukiwaniu tego pomieszczenia, znając moje szczęście z godzinę bo weszła bym do niego po uprzednim wtargnięciu do każdego z pokoi w tej szkole.
- Tak, dzięki.
- Do usług. – Och jaki on jest cudowny! Po drodze do sekretariatu nie odzywaliśmy się do siebie. Pod wejściem zostawił mnie samą. Nie jestem pewna, ale jego twarz wyrażała tak jakby smutek?
- Dzień Dobry, nazywam się Anne Cullen i…
- Oh, tak. Tutaj jest twój plan lekcji i dokumenty do podpisania dla nauczycieli. Proszę.
- Dziękuję, Dowidzenia.
-Dowidzenia. – Tak kobieta był aż zbyt uprzejma. Szłam już do klasy kiedy natknęłam się na Mika.. No nie!!!
- Cześć! Pamiętasz mnie? Wiesz wtedy w sklepie, nie przedstawiłem się. Jestem Mike Newton.
- Tak, Anne Cullen.
- Cullen…To dlatego byłaś z Edwardem..- o co mu chodziło? I co on ma do Cullenów?!
- Co jest dziwnego w tym że byłam z Edwardem? – To pytanie od którego wypowiedzenia nie mogłam się powstrzymać.
- Jesteś jego dziewczyną? – Tak, bardzo bym chciała nią być…. Ale zaraz skąd taki wniosek?
- NIE! Skąd ci to przyszło do głowy? – czy aż tak bardzo było widoczne to co do niego czuję… Nie to niemożliwe!
- Tak tylko pomyślałem. No wiesz Alice jest z Jasperem, Rosaline z Emmetem więc… - boże! Co on sobie myśli?! Już miałam mu powiedzieć co myślę o jego toku myślenia gdy nagle ktoś wbił się w naszą rozmowę.
- Cześć Mike! – Jakaś dziewczyna – Oh, cześć jestem Jessica Stanley a ty to…
- Anne Cullen. Cześć.
- I jak ci się tu podoba? – Jessica wydawała się być nader uprzejma.
- Tu jest tak…
- Strasznie pochmurno i mokro? – Weszła mi w słowo.
- Nie to chciałam powiedzieć. Raczej Tajemniczo i … zielono.- Na moje drugie spostrzeżenie oboje wybuchli cichym śmiechem.
- Gdzie masz lekcje? – Jessica zmieniła temat.
- Czekaj niech spojrzę. – Zajrzałam na plan- Angielski w 4.
- Oh, ja też, idziemy?
- Tak jasne.- Nawet się cieszyłam, że pójdę tam w towarzystwie dziewczyny. Bowiem wszyscy chłopcy lustrowali mnie wzrokiem pełnym zauroczenia i pożądania. Przeklęta Alice!!! Jessica cały czas coś tam paplała o okolicy i ludziach w szkole ale mało co ją słuchałam. Weszłyśmy do klasy.
- Tak słuchaj ja już siedzę z Lauren ale miejsce koło Angeli jest wolne. – Angela okazała się miłą osobą, i na moje szczęście nie była tak rozgadana jak Jessica. Kolejnych lekcji nie miałam w towarzystwie mojego rodzeństwa i przez to cały czas musiałam siedzieć w ławkach z nowymi ‘ znajomymi’. Na kolejnych przerwach zagadało mnie z dziesięciu chłopców ( co drugie słowo jąkali się jak małe dzieci). Poznałam m.in. Erica, Toma, Joego, Zaca i paru innych których imion nie tyle nie zapamiętałam co nie zrozumiałam z ich wypowiedzi. Nareszcie Lunch. Z brzegu stołówki machała do mnie Alice i Rose. Wzięłam tacę i podeszłam do ich stolika.
- I jak, poznałaś kogoś?
- Nie wie co przez to rozumiesz. – chciałam się z nią trochę podroczyć. W końcu dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
- No czy wpadł ci w oko jakiś chłopak?!
- Wiesz Alice raczej nie gustuję w jąkałach. – Emmet wybuchł śmiechem
- Aż tak źle?
- Przy niektórych było gorzej. Wiesz nie mogłam znaleźć Sali od Fizyki więc podeszłam do takiego chłopaka i zapytałam gdzie jest. – Specjalnie nie dokończyłam.
- I co zrobił?!
- Tak właściwie to nic. Otworzył usta i i po prostu się gapił! – Naprawdę, w Phoenix zdażali się tacy co nie potrafili panować nad sobą w mojej obecności, no ale nie przesadzajmy! Emmet ponownie się zaśmiał. Do końca lunchu opowiadałam im o tym co się działo na lekcjach. Przerwa zaczynała lunch.
- Co masz teraz? – teraz odezwał się Edward.
- Biologię. – odpowiedziałam odruchowo spoglądając na plan.
- Ja też, mogę ci towarzyszyć? – i on się jeszcze pyta?!
- Pewnie, chodźmy. – i poszliśmy do klasy. Okazało się że jedyne wolne miejsce jest obok Edwarda. Swietnie! Pomyślałam, jeszcze tego mi brakuje żeby siedział ze mną w jednej ławce.

( z punktu widzenia Edwarda)


Byłem wręcz wdzięczny panu Bannerowi że wskazał Anne miejsce obok mnie. Przez całą lekcję jedyne o czym rozmawialiśmy to zadanie nad którym pracowaliśmy. Ann nie miała żadnych problemów, musiała być więc bardzo mądra. Ja oczywiście tak że nie miałem problemów z zadaniem ale co mi się dziwić skoro od dziewięćdziesięciu lat chodzę do szkoły i mam już za sobą Harward. Jako że biologia była ostatnią lekcją udaliśmy się z Anne do samochodu.
- I co powiesz o naszej szkole? – bardziej interesowało mnie czy czasami jednak nie spodobał jej się któryś z tych chłopców. Tak, kiedy wspomniała ich wszystkich poczułem ogromną chęć rzucania nimi o ściany a już najbardziej Mikem ( chociaż w sumie kiedy wspomniała że podejrzewał iż ona jest moją dziewczyną poczułem przypływ niesamowitej satysfakcji, jednak kiedy wyśmiała jego teorię wróciłem na ziemię. Przecież ona nie może być moją dziewczyną! ).
- Gdyby nie ci natrętni uczniowie mogłabym powiedzieć że nawet mi się podoba. – Spodobało mi się określenie natrętni. Bez słowa ruszyliśmy w kierunku domu.
..................................................
Kolejny nie pojawi się najprawdopodobniej przed piątkiem. Czekam na opinię w komentarzach ! :))

(7) Wycieczka

Przepraszam że nie dodalam go wczoraj ale bylam już zbyt zmęczona. Komentujcie i oceniajcie!
.....................................................

Wróciliśmy do domu. Poszłam przebrać się z tej sukienki w strój który sobie kupiłam.
-Gotowa? – usłyszałam krzyk z dołu.
- Już schodzę. – odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Miałam na sobie koszulkę z dużym dekoltem bez ramiączek, spodnie ¾ i buty do Joggingu. Zeszłam po schodach i weszłam do salonu.
- Idziemy?
- Jasne. Panie przodem. – Wyszliśmy z domu i poszliśmy w kierunku lasu. Po jakiś dziesięciu minutach odezwał się Edward.
- I jak, podoba się okolica?
- Tak tu jest całkiem ładnie a ludzie wydają się być życzliwi.

( z punktu widzenia Edwarda)

Życzliwi? Czy ona wywnioskowała to po zachowaniu tego całego Netwoona?
- Edward, a tak właściwie to jak miał na imię ten chłopak ze sklepu, no wiesz mówiłeś że to tak małe miasto i każdy tutaj wszystkich zna. – A jednak! A może wcale jej się ni spodobał tylko tak pyta z ciekawości? Ughh ! Mniejsza o to, i tak już nienawidzę tego chłopaka, Tylko dlaczego? Zaraz, ona pewnie oczekuje odpowiedzi.
- Newton, Mike Newton.
- Wiesz, nie wiem czy dobrze zinterpretowałam jego zachowanie, ale wydaje mi się że chłopak robił sobie złudne nadzieje. – Nie wiem czemu, ale kiedy powiedziała ‘ złudne nadzieje’ nagle polepszył mi się humor. To dziwne uczucie nienawiści musiało być zazdrością, tak zazdrość to było to.
- Złudne nadzieje czego? I przede wszystkim dlaczego? – Musiałem uzyskać odpowiedzi na te pytania.
- Chyba myślał, że się z nim umówię, a tak się niestanie. Chłopak nie jest w moim typie.-
I nasunęła mi nowe pytanie, przed którego wypowiedzenia nie umiałem się powstrzymać.
- A jaki jest twój typ?
- Wiesz co powiem ci to jeśli ty odpowiesz na swoje pytanie jako pierwszy.- I stało się! I co mam jej powiedzieć że mój ideał stoi teraz obok mnie, a jest nim ona?! Może skieruję rozmowę na trochę inny tor.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale kiedy poznałem już tą jedyną jestem pewien że to ona.
-A ona czuje to samo? – Dziewczyno to ty mi to powiedz! Skąd mam wiedzieć co czujesz?
- Nie mam pojęcia, nie powiedziałem jej jeszcze tego co do niej czuję.
- Więc może powinieneś? Jeśli jej nie powiesz zawsze będziesz miał wątpliwości czy cię kochała czy nie. – Tak, i na pewno mi powiesz że mnie kochasz, a zwłaszcza jak ja ci powiem że jestem wampirem!
- Będę musiał to przemyśleć. Ale teraz twoja kolej.
- Wiesz nigdy się nie zastanawiałam nad moim typem. Po prostu odrzucałam każdą propozycję. Ale robiłam to dlatego, że żaden z nich nie wydawał się być tym jedynym. Teraz jestem pewna że nim nie był. – Co? Ale dlaczego akurat teraz jest tego pewna? No tak, jedynym wytłumaczeniem jest to, że spotkała już tego jedynego. Tylko kogo? Postanowiłem nie drążyć już tego tematu.


(z punktu widzenia Anne)



Nie mówił nic więcej. A więc już sobie kogoś wybrał, a ja jestem w nim zakochana! Tylko że jeszcze jej tego nie powiedział, a może to ja? Tak jasne dziewczyno! Łódź się dalej!
Poszliśmy do domu. W środku jeszcze nikogo nie było, ale byłam tak zmęczona, że od razu poszłam do łazienki. Wykonałam wieczorną toaletę i poszłam spać. To był długi dzień. Najpierw zakupy z Alice, później zwiedzanie miasta a na końcu jeszcze ta rozmowa z Edwardem. Tak, to był długi i ciężki dzień.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

(6) Mike Netwoon

I jest nowy rozdzial, przepraszam ze troche krotki. komentujcie!!!
........................................

Po jakiejś godzinie się obudziłam. Zajrzałam do szafy i omal nie padłam z wrażenia. No tak przecież Alice i Rosaline uzupełniały dziś ze mną garderobę. Ubrałam w miare normalną sukienkę (http://sklep.domal.win.pl/zdjecia/6.jpg)oraz w miarę normalne buty http://img222.imageshack.us/img222/6812/62866077lt1.jpg i zeszłam na dół. Zastałam tam, jedynie Edwarda siedzącego przy stole i czytającego jakąś książkę. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia natychmiast oderwał się od lektury i zlustrował mnie wzrokiem. Nie wiem co mu się stało ale popatrzył na mnie wzrokiem pełnym, sama nie wiem, pełnym pożądania? Chyba mam zbyt bujną wyobraźnię. Nie mogłam jednak dale roztrząsać tego w mojej głowie bo odezwał się do mnie.
- Pięknie wyglądasz, Anne. – Że jak? Czy on mi właśnie powiedział że wyglądam pięknie? Dobra muszę się opanować i odpowiedzieć z lekkim brakiem zainteresowania.
-Dzięki. Słuchaj Edward widziałeś może Alice albo Rosaline, bo widzisz miały mi pokazać okolicę.
- Nie ma ich. Pojechały gdzieś razem. Jeśli chcesz mogę je zastąpić i pokazać ci okolicę. – Boże, co ja mam mu odpowiedzieć? Strasznie chciała bym aby je zastąpił, ale on jakoś żadko się do mnie odzywał.
- Jeśli to nie problem to jasne.
- To wręcz przyjemność móc towarzyszyć ci. – Przyjemność to będzie raczej dla mnie, a nie dla niego. - Nawet nie wiesz jak wielka… - dodał po cichu i chyba myślał że tego nie słyszałam. Poszliśmy do garażu i bez słowa wsiedliśmy do jego volvo.
- To co chciała byś zobaczyć?
- Sama nie wiem. – Boże powinnam zacząć ćwiczyć opanowane wysławiania się w jego obecności.
- Może zwiedzimy miasto?- pokiwałam tylko twierdząco głową.

(z punktu widzenia Edwarda)

Muszę zacząć panować nad sobą i przestać co chwilę zerkać w jej stronę. Tylko że to nie jest takie znowu łatwe. W tej na pozór normalnej sukience całkowicie rozprasza moją uwagę. Tak chciałbym móc chociaż delikatnie musnąć jej dłoń, ale nie mogę i to jest najgorsze.
- To od czego zaczniemy? – Tym pytaniem kompletnie wybiła mnie z zamyślenia, dopiero po chwili zauważyłem że stanęliśmy a ja cały czas się w nią wpatruję.
- Wybieraj, możemy pójść pod szkołę, ale ja nie widzę w tym najmniejszego sensu gdyż i tak w poniedziałek będziesz mogła ją zobaczyć, lub … sam nie wiem Forks to raczej małe miasto z paroma sklepami i szkołą.
- Więc zostają tylko sklepy? – zapytała o to jak bym ją zmuszał do czegoś nieprzyjemnego, a przecież na słowo sklep najczęściej dziewczyną rozbłyskują oczy.
- Możemy zajść tylko do sportowego ? Jeśli taki jest.
- Jest jeden. A po co chcesz tam pójść? – Po raz pierwszy musiałem o to kogoś zapytać i nie ukrywam że bardzo mnie to nurtowało.
- Podobno okolica słynie z pięknych lasów, ale w moim stroju taka wycieczka to wręcz samobójstwo, a Alice wyposażyła moją garderobę jedynie w tego typu stroje. A ja i tak mam na sobie ten najbardziej ‘bezpieczny’. – Rozśmieszyła mnie tym stwierdzeniem. Podjechałem pod sklep Netwoonów i otworzyłem drzwi Anne. Anne weszła do sklepu. Od razu usłyszałem myśli młodego Netwoona f‘O boże !Co to za dziewczyna? Nie no jeśli to ta nowa to koniecznie muszę zdobyć jej numer telefonu.. Ach ta figura…i nogi… twarz.. – Myślałem że wybuchnę. Wszedłem i stanąłem u jej boku.
- Dzien Dobry, czy macie tutaj stroje do Joggingu? – jej głos był dla mnie jak melodia, jednak nie tylko dla mnie. ‘Ma przepiękny głos, jak jakaś piosenkarka czy co.. Ach jest idealna! Zaraz zadała mi pytanie, no tak a ja stoję i tylko się w nią wpatruję! pewnie pomyśli że ma do czynienia z jakimś palantem!- Miałem szczerą nadzieję że tak właśnie pomyśli.
- Tak, oczywiście, proszę tędy. –‘ Muszę nad sobą panować…panować’- No tak, nie dziwię się. Skoro działa tak na mnie to co dopiero na zwykłego człowieka! Anne wybrała jakiś sportowy komplet po czym podeszła do kasy.
- Pozwól, że ja zapłacę Ann. – po raz pierwszy użyłem jej imienia w skróci i na dodatek powiedziałem je chyba aż za czule. Nie odpowiedziała.
- A więc Ann, jesteś tutaj nowa? – Ach mógłby przestać myśleć o takich rzeczach!
- Anne, tak jestem nowa – spodobało mi się to iż nie pozwoliła mu mówić do siebie Ann. Chodź Emmet i Jasper też mogli tak do niej mówić więc nie byłem tym wyróżnionym bratem.
Wzięła zakupy i wróciliśmy do domu.
..........................................................
I jak się podoba
ło? czekam na opinię w komentarzach.

(5) Zakupy

Oto nowy rozdzial. Mam nadzieje ze sie spodoba. Komentujcie i milego czytania!!!
PS. Nowy prawdopodobnie jeszcze dzisiaj!


(z punktu widzenia Edwarda)

Po tym jak Rosaline zabrała ją do siebie zacząłem przysłuchiwać się ich rozmowie przez jej myśli. Omawiają to jak wyglądają aktorzy. Hmm komentarze Anne są jakieś dziwne. No bo która dziewczyna mówi o Bradzie Pitt’cie że jest ‘taki sobie’? Ale w końcu jak na razie wszystko z nią związane różni ją od pozostałych nastolatek. ‘o! Mam nowe pytanie. Hmm to może być ciekawe, ba skoro ma jakieś ale do Brada to ciekawe jaki według niej powinien być ten idealny?’- Rose ma chyba zamiar zapytać ją o chłopaka jej marzeń - A jaki jest twój ideał mężczyzny Anne?- pytanie na które z jednej strony chciałbym znać odpowiedz a z drugiej nie.
- Mój ideał… hmm…- zastanawia się, to znaczy że albo nie chce na to pytanie odpowiedzieć albo się nad tym nigdy nie zastanawiała. - Jak by to ująć… powinien być… sama nie wiem hmm.. powinien być wyjątkowy. – A może jednak mam u niej jakieś szanse? No bo w końcu nie należę do grupy przeciętnych chłopców ( bo chyba żaden wampir nie należy). Nie co ja sobie wyobrażam! Przecież żadna dziewczyna nie chciała by chodzić z tandetną imitacją człowieka, która na dodatek jest potworem rodem z horroru. Tylko że ja ją kocham… to znaczy chyba … albo raczej zakochuję się w niej powoli. Z każdą nową informacją o niej, z każdym wypowiedzonym przez nią słowem, każdym zgrabnym ruchem i z każdym widokiem jej kocham ją jeszcze bardziej i to uczucie staje się głębsze i silniejsze. Tylko że ona nie jest dla mnie.

(z punktu widzenia Anne)

Dzisiejszy dzień zapowiada się ciekawie, więc chyba powinna m już wstać. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy tak jak wczoraj wieczorem siedzieli w salonie ( no nie do końca wszyscy brakowało Carlisa ale ten zapewne był już szpitalu, w końcu mówił że rano ma dyżur.). Eseme coś szkicowała ( no tak przecież wspominała wczoraj o jakimś projekcie)
Emmet z Jasperem grali na playstation, Alice z Rosaline oglądały pokaz mody a Edward
Ach ten Edward jest taki cudowny! ‘ Boże Ann opanuj się! Ja chyba wariuję! Ale wracając do tematu Edward dawał się być pochłonięty jakąś lekturą.
- Och Anne, już wstałaś. – Eseme odezwała się jak zwykle bardzo pogodnie.
- To co gotowa na zakupy -Alice wydawała się być pełna entuzjazmu.
- A może tak najpierw dasz jej możliwość zjedzenia śniadania Alice. – Emmet powiedział z nutką ironii w głosie.
- Tak jasne, tylko się pośpiesz. Mamy do odwiedzenia parę miejsc w których zabawimy trochę czasu więc szkoda dnia, a poza tym na pewno chciałabyś jeszcze poznać okolicę, prawda?
- Tak, jasne.- Poszłam i przygotowałam sobie małe śniadanie. Zjadłam je w zawrotnym tempie i wróciłam do salonu.
- To jak, teraz już jesteś gotowa siostrzyczko?- Rosaline mówiąc to uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Jeśli o mnie chodzi to możemy już iść. – dodałam próbując wykrzesać jak najwięcej entuzjazmu. Owszem cieszyłam się na zakupy z nowymi siostrami, ale patrząc na ciuchy w jakich gustują zaciągną mnie do takich sklepów w których nie będzie mnie stać na skarpetki a co dopiero na pełne wyposażenie mojej olbrzymiej garderoby!
- Ach była bym zapomniała Anne, to twoja karta kredytowa. –Eseme podała mi złotą kartę kredytową!
- Ale ja nie mogę jej przyjąć. – No ba! Jak mogę przyjąć od kogoś złotą kartę kredytową?!
- Jak to nie możesz? Przecież jesteś naszą córką, więc musisz dostawać od nas pieniądze. – Z jednej strony miała rację, no ale co innego dostać dwadzieścia dolców na zakupy a co innego złotą kartę kredytową. No ale bez słowa przyjęłam ją i poszłam z dziewczynami do garażu.
Widziałam te samochody już wczoraj ale i tak robiły na mnie wielkie wrażenie. Wsiadłyśmy do porsche i ruszyłyśmy na zakupy. Najpierw miałyśmy udać się do Seattle, a później jeżeli wystarczy mi sił to może Port Angeles. Weszłyśmy do jakiegoś butiku ( tak jak przewidziałam nie błotu niczego co kosztowało by mniej niż 500$!) i Alice zaczęła wraz z Rosaline szukać mi odpowiednich kreacji. Po chwili były z powrotem przy mnie, każda ze swoim stosem ubrań.
- Przymierz je wszystkie. – Powiedziała Rose, po czym wraz z Alice wręczyła mi stertę ubrań. Ja dla własnego bezpieczeństwa wolałam nie patrzeć na cenę na metkach ( kto wie, mogłabym zapewne zemdleć, czy coś). Każdą założoną rzecz musiałam zaprezentować na sobie moim siostrom po czym to one decydowały czy to mi pasuje czy nie. Po jakiś 4 h i piętnastu butikach postanowiłyśmy wracać do domu. Boże jaka ja byłam zmęczona! Gdy pojawiłam się w salonie usłyszałam tylko pytanie Emmeta i śmiech Jaspera.
- I jak siostrzyczko, podobało się na zakupach? – Boże, on mnie dobija tym swoim poczuciem humoru.
- Daj mi spokój Emmet, ledwo żyję.- odpowiedziałam cicho.
- Ty rzeczywiście marnie wyglądasz, co one ci zrobiły?
- Maltretowały mnie przez cztery godziny w przymierzalniach piętnastu sklepów. – Miałam dość i chciałam jak najszybciej udać się do swojego pokoju. Z dołu dosłyszałam jeszcze jedynie cichy rechot po czym odpłynęłam w swoim pokoju.
...............................
Ijak się pododoba
ło?

niedziela, 12 kwietnia 2009

(4) Rozmowa

Obiecany rozdzial!! Milego czytania!!!

Zjadłam i udałyśmy się do salonu. Na sofie przed telewizorem siedział Carlise i Eseme, przy stoliku w rogu grali Jasper i Emmet, na fotelu obok carlisa siedział Edward a na sofie naprzeciwko Rosaline. Kiedy tylko weszłyśmy do środka wszyscy oderwali się od poprzednich zajęć.
- Hej, siadaj.- Rose pokazała na miejsce obok niej usiadłam, po czym dołączyła się do nas Alice.
- I jak ci się u nas podoba? – włączyła się Eseme. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Tutaj jest tak… tak idealnie!
- Co do waszego domu, to jest przepiękny, a okolicy nie miałam jeszcze okazji jej poznać ale na podstawie tego co zobaczyłam myślę że jest urocza.
- Dzisiaj było wyjątkowo ładnie, to dlatego. Ciekawe jaką opinię wydasz na temat okolicy po dwóch miesiącach bezustannego deszczu.- Emmet wprowadził trochę zabawny nastrój. Jednak reszta wydała się nie zwrócić uwagi na jego komentarz. Po obejrzeniu filmu Carlise zabrał głos.
- Wiecie co dzieci my już sobie z Eseme pójdziemy, ja mam jutro rano dyżur a Eseme musi przygotować ten projekt.- Wszyscy kiwnęli tylko głową po czym wrócili do przerwanych czynności. Alice z powrotem wróciła do przerwanego przed południem przesłuchania.
- A może opowiesz nam o swoich starych znajomych, założę się że z taką urodą miałaś z milion chłopaków. – Nie spodobało mi się to stwierdzenie. Owszem miałam wiele propozycji od chłopców ( propozycji typu ‘ zostaniesz moją dziewczyną?’ albo ‘ będziesz ze mną chodzić?’) ale żaden z nich nie wydawał mi się odpowiedni. Poza tym jaką urodą? Czy ona się uwzięła?
- Muszę cię zawieść Alice, ale nie miałam ani jednego chłopaka.
- Jak to?- teraz głos zabrała Rose.
- Normalnie, na każdą z propozycji odpowiadałam ‘nie’.- dodałam nieco nieuprzejmym tonem. Nie przepadałam za tego typu tematami do rozmów.
- Ale dlaczego ?- kolejne głupie pytanie. Przecież odpowiedź na nie jest aż zbyt oczywista!
- Bo żaden z nich nie wydawał mi się być odpowiedni, no wiecie, w żadnym nie byłam nawet trochę zakochana. Owszem zdarzali się przystojniacy, ale co z tego że byli ładni z koro ich charaktery były dla mnie nieodpowiednie. Albo na odwrót, kiedy mówił z sensem i poprawnie składał zdania kiedy do mnie mówił to wyglądał jak siedem nieszczęść. Ale po mimo wszystko żaden z nich nie miał tego ‘czegoś’ w sobie. – Mówiłam zgodnie z prawdą, chociaż pominęłam to że praktycznie wszyscy zapominali języka w gębie kiedy do mnie mówili. Ale ja byłam przecież normalna, przeciętna i zwykła.
- I nigdy nie spotkałaś kogoś kto by miał to ‘coś’? – kolejne pytanie Alice. Jednak tym razem trochę trudniejsze.
- Do niedawna byłam tego pewna w 100%. – Co ja gadam! Teraz to dopiero zacznie się dopytywać. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie zadała kolejnego pytania. Zamiast niego podała tylko jedno stwierdzenie.
- To trochę tak jak Edward. No wiesz z tym ‘czymś’ i on też uważa że nie spotkał tej jedynej na swej drodze. Prawda Edwardzie?- Spojrzałam na chłopaka. Co, on, ten ideał jeszcze nigdy nie miał dziewczyny?! To niedorzeczne, chociaż jeżeli tak jak ja szuka tej idealnej połówki to może jej nigdy nie znaleźć. No ba! Chyba nie ma wystarczająco pięknej dziewczyny, w końcu obok mnie siedziała najpiękniejsza z najpiękniejszych ( jak by ktoś nie wiedział o kogo chodzi to mówię o Rose) a on nie zwracał na nią uwagi.
- Nie mogę się z tobą zgodzić Alice. Ja od niedawna jestem wręcz pewien że spotkałem już tą jedyną. – Co? Czy on czasami mówiąc te słowa nie spojrzał na mnie z taką… czułością? Nie, musiało mi się przywidzieć, no bo niby czemu miał by tak na mnie popatrzeć? Edward wrócił do przerwanej gry z braćmi.
-Chodźcie porozmawiamy u mnie – Rose zaprowadziła mnie do siebie z Alice. Na miejscu po chwili wróciłyśmy do tematu chłopców. Omawiałyśmy aktorów i modeli.
- A jaki jest twój ideał mężczyzny Anne? – Rosaline i kolejne trudne pytanie.
- Mój ideał… hmm…- I co ja mam jej powiedzieć? Że moim ideałem jest jej młodszy brat siedzący na dole?! Nie zaraz , przecież ja go ledwie znam! On nie może być moim ideałem!
- Jak by to ująć…- ponownie zaczęłam swoją odpowiedź- powinien być… sama nie wiem hmm.. – no super moje ostatnie wypowiedzi to hmmm – powinien być wyjątkowy.
Rozmawiałyśmy tak przez jeszcze parę ładnych godzin. Dowiedziałam się między innymi, że jest to dość pochmurna okolica i żadko pojawia się tu słońce. Całe miasto liczy sobie góra trzy tysiące mieszkańców i całe miasto od trzech tygodni żyje tylko moim przyjazdem. No to świetnie! Pomyślałam. skoro żyją tylko moim przyjazdem to pewnie będę głównym tematem plotek. Dzisiaj jest piątek więc mam jeszcze dwa dni do pierwszego dnia w szkole. Jestem ciekawa jak to będzie…. chyba się zamyśliłam…
- Anne? Spisz? –usłyszałam cichy głos Alice.
- Jestem Już zmęczona… pójdę do siebie. Dobranoc. – Poszłam do swojego pokoju i wzięłam kosmetyczkę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Jutro miał być ciekawy dzień. Zakupy z Alice i Rosaline a póżniej może zwiedzę trochę okolicę? Z tymi planami zasnęłam w moim nowym domu. Po raz pierwszy jako Anne Natalie Cullen.

(3) Garderoba

Hej! no i jest nowy rozdzial, nareszcie! KOmentujcie i milego czytania


(z punktu widzenia Edwarda)

Idąc z nią próbowałem cały czas wczytać się w jej myśli. Niestety bezskutecznie. Ona jest taka… taka piękna i fascynująca. Gdyby nie jej krew i zapach… ach ten zapach! Pomyślałbym że jest jakimś cudownym wampirem. Oh jakie by było wtedy proste! Nie niestety jest człowiekiem, a jej zapach jest taki kuszący. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem. Będę się musiał bardzo kontrolować w jej obecności. Tylko czy dam radę? Na to pytanie sam nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć. Z tego co wyczytałem w umyśle Carlisa interesuje się muzyką poważną i śpiewa, nie przykłada wagi do ubrań i mody. I tu jej nie rozumiem. Nastolatki właśnie tym się interesują. Ba, Alice ma ponad osiemdziesiąt lat i nadal tylko ciuchy jej w głowie. Gdybym chociaż mógł zajrzeć do jej umysłu. A tu nic! Pierwsza istota, której myśli nie mogę odczytać. Jest cudowna. Ale dla jej bezpieczeństwa powinienem trzymać się od niej z daleka. No bo w końcu zakochany wampir to najgorsze co może spotkać człowieka. Nie! co ja mówię, przecież nie mogę jej kochać, jeszcze nie. Dlatego powinienem jej unikać. Za każdym razem gdy jestem bliżej chcę zbliżyć się jeszcze bardziej. Tak to jest rozwiązanie! Po prostu będę jej unikał. Tylko jak? Przecież nie można być jednocześnie kulturalnym i nie odzywać się do kogoś kto mieszka z tobą pod jednym dachem. A nie chcę żeby myślała o mnie źle… Nie! Edward opanuj się! – super prowadzę rozmowę własną podświadomością!
- Więc śpiewasz?- Boże co ja robię! Przecież rozmawiając z nią…
- Tak. – nie dane było mi skończyć tej dziwacznej konwersacji w mojej głowie gdyż dała już odpowiedź na moje pytanie. Nagle wybiegła Alice.
- Więc już ją oprowadziłeś Edwardzie? ’’wiem że chciałbyś z nią jeszcze porozmawiać, ale ja mam trochę inne plany’’- i zaczęła tłumaczyć alfabet koreański na staroegipski. Jej zachowanie mnie trochę irytuje. Po co ukrywa to co chce zrobić skoro jak to już się stanie to i tak się dowiem. Cała Alice.
-Ann, chodź muszę cię przebrać po podróży. Wiesz ta bluzka…- Cała Alice…

( z punktu widzenia Anne)

Poszłyśmy z Alice do mojej nieszczęsnej garderoby. Odpakowała ‘mój strój na dziś ‘ po czym kazała mi się w niego przebrać. Była to biała bluzka z trójkątnym dekoltem i brązowe spodenki do kolan z różnymi kieszonkami. Te ubrania musiały kosztować kupę forsy. Pomyślałam. W końcu metki na nich ‘reprezentowały’ francuski i włoskie nazwiska projektantów. Boże czy oni nie maja co robić z kasą?(..) Przebrałam się w te ciuchy i ułożyłam włosy po czym wyszłam prezentując się oczom Alice.
-Ślicznie wyglądasz, Anne! – Boże czy ten chochlik oszalał?! JA nigdy w niczym nie wyglądam ŚLICZNIE!
- No co ty Alice…
- A widziałaś się w lustrze?- No niby nie, ale po co przeglądać się w lustrze skoro i tak wiem że wyglądam co najwyżej przeciętnie… chociaż w tych ciuchach… kto wie.. nie no co ty! Ann opanuj się! Krzyczały moje myśli.
- W sumie to nie, ale to raczej nic nie zmieni. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. No bo niby co? Jak się przejrzę w lustrze to zobaczę jakąś różnicę? Owszem według innych i w zwykłych ciuchach wyglądam olśniewająco a co dopiero w czymś takim, ale ja tam zawsze uwarzałam to za nieszczere wyznania. Alice najwyraźniej puściła mimo uszu mój komentarz i pociągnęła mnie przed lustro w garderobie. Jak dla mnie wyglądałam normalnie.. no może te kolory bardziej pasowały do mnie ale mi to nie robi żadnej różnicy.
- I co teraz sądzisz? – Alice nie dawała za wygraną. Postanowiłam się poddać.
-Całkiem nieźle, Alice. Masz świetny gust.
- Wiem.- Odpowiedziała całkiem nieskromnie.
- To co, schodzisz na kolację?
-Tak, tak jasne.-Zbiła mnie tym pytaniem z tropu. W końcu ani się obejrzałam a zapadł zmrok. Zeszłyśmy na dół. Wszyscy z wyjątkiem Eseme siedzieli na telewizji. Ta zaś krzątała się po kuchni.
- Siadaj Anne. Tutaj jest twoja kolacja.- Eseme podała mi talerz z jakimś prawdopodobnie włoskim daniem.
- Alice, dołączysz?!- Dobiegł mnie jakiś krzyk z salonu.
- Poczekam na Anne.- O co tutaj chodzi?! Do czego dołączysz?
- O co chodzi Alice?
- Jasper pytał się czy przyłączę się do ich rozgrywek. No wiesz, w szachy.- No tak, skoro jest dziewczyną to zapewne omija takie zajęcia.
- Jeśli nie masz nic przeciwko możemy po kolacji poplotkować razem z Rosaline. – W sumie to mi nie przeszkadzało no bo w końcu chciałabym się czegoś dowiedzieć o tej okolicy i ludziach tutaj żyjących.

piątek, 3 kwietnia 2009

(2) Cullenowie

Chapter 2

Weszłam do salonu i moim oczom ukazała się przepiękna rodzinka. Wszyscy wyglądali jak modele. ‘No to super’ pomyślałam. Teraz to się dopiero będę czuła jak brzydkie kaczątko!
- Anne, przedstawiam ci moją żonę , Eseme . Eseme oto Anne. – Kobieta wyglądem przypominała królewnę śnieżkę, lecz wydawała się bardzo miła.
- Witaj Anne. – Kobieta uściskała mnie przyjaźnie.
- Dzień dobry. – Tylko tyle zdołałam powiedzieć.
- Moje ‘córki’, Alice i Rosaline. – Alice podbiegła i pocałowała mnie przelotnie w policzek po czym usunęła się na bok robiąc miejsce siostrze. Zrobiła to z gracją godną zawodowej baleriny. Rosaline przywitała się w sposób podobny do jej siostry. wyglądała ona jak zupełne przeciwieństwo siostry. Tamta urodą przypominała chochlika, zaś Rosaline dzięki swojej urodzie top modelkę.
- … oraz ‘synowie’ Jasper, Emmet i Edward. – Jasper podał mi jedynie rękę w uprzejmym geście po czym uśmiechną się promiennie ukazując dwa rzędy idealnych śnieżnobiałych zębów. Odwzajemniłam uśmiech. Kolejny podszedł Emmet, wyglądał jak jakiś ciężarowiec, uściskał mnie po czym usuną się dając dostęp do mnie najmłodszemu z braci. Wtedy stało się staną przede mną istny ideał. Chłopak miał brązową ‘ czuprynę’ z lekkimi prześwitami pomarańczy. Wyglądał jak jakiś ideał !!! Uścisnął mi dłoń po czym uśmiech jakby znikł z jego twarzy. Wydawało mi się że nad czymś rozmyślał po czym udał się na sofę obok swoich braci. Ja usiadłam naprzeciwko o jego sióstr które zaczęły pytać się mnie o wszystko. Nie wiem czy tylko mi się wydawało czy Edward ( bo według tego co przekazał mi Carlise tak miał na imię) cały czas przyglądał mi z uwagą i wsłuchiwał w moje odpowiedzi na pytania zadawane na przemian to przez Alice to przez Rosaline. Po jakiś 40 minutach odpowiadania na pytania Alice zmieniła temat.
- Chodź! Pokażę ci twój nowy pokój. – Dziewczyna nie czekając na to co powiem zaciągnęła mnie po schodach na górę. Weszliśmy na korytarz. Znajdowały się tam cztery pokoje.
- To pokój Emmeta i Rosaline..- Alice wskazała pokój po prawej.
- Ten jest mój i Jaspera .._- był to pokój na przeciwko.
- Ten Edwarda… a ten twój - pokój Edwarda był naprzeciwko mojego. Weszłyśmy do środka i moim oczom ukazał się piękny jasny pokój z wielkim łóżkiem naprzeciwko drzwi oraz z wielkim oknem zamiast lewej ściany. Prawa zaś pomalowana była na jasnozielony kolor i mieściło się przy niej biurko i regał z kolekcją płyt oraz książek.
- I jak podoba ci się? Sama go zaprojektowałam. – nie wiedziałam co jej odpowiedzieć pokój strasznie mi się spodobał. Kolor Ścian był idealnie dobrany, okno pokazywało piękny widok na strumień i góry , a do tego te modne i stylowe meble.
- Jest niesamowity, taki…. taki w moim stylu.- odpowiedziałam powili namysłu.
- Cieszę się, i się podoba. To jak, chcesz obejrzeć resztę domu czy wolisz się najpierw rozpakować?
- Najpierw się rozpakuję a później pokażesz resztę domu. – odpowiedziałam po czym wzięłam się do rozpakowywania walizki.
- Pomogę ci. Będzie szybciej. – Po tych słowach zaczęła wypakowywać wraz ze mną zawartość walizki. P jakiś 20 minutach wszystkie moje rzeczy leżały już wypakowane na łóżku.
- Chodź, pokażę ci twoją garderobę. Musisz przecież podać gdzieś te ciuchy bo inaczej nie będziesz miała na czym spać.- Powiedziała, po czym śmiała się wzięła mnie za rękę i poprowadziła w kierunku drzwi przy prawej ścianie. Po otwarciu Pcim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie (dwa razy większe niż mój pokój w domu dziecka który dzieliłam z dwoma dziewczynami!) z dużym lustrem na prawej ścianie i komodą wypełnioną kosmetykami. Po drugiej stronie jak można się łatwo domyśleć były wieszaki na ubrania.
- Tutaj możesz powiesić swoje ciuchy, a jutro wybierzemy się na zakupy i dopełnimy twoją garderobę. – Zakupy, no tak czego a by się spodziewać po dziewczynie która buduje ci garderobę większą od pokoju! Nie odpowiedziałam na jej sugestię. muszę przyznać że przydało by mi się parę nowych rzeczy. Nagle spostrzegłam coś jeszcze.
- A to co? – Spytałam szczerze zdziwiona.
- Jak co?! Twój strój na dzisiaj. No przecież musisz coś na siebie założyć. o moja siostra musisz zacząć dbać o swój wygląd a ta bluzka w ogóle nie pasuje do twojej urody. – Zdziwiła mnie tym szczerze, ale nie odpowiedziałam. Nagle z nikąd pojawił się Jasper.
- Alice nie toruj jej , dopiero co przyjechała a ty już zaczynasz troszczyć się o stan jej garderoby.
- Dzięki Jasper. – Zdołałam tylko wystękać.
- No wiesz, ty się lepiej nie wtrącaj w sprawy garderoby Jasper! Idź już bo pożałujesz!!!
- Dobra, dobra już znikam. – I dosłownie znikł za drzwiami.
- A teraz chodź pokażę ci resztę domu.- wyciągała mnie na korytarz i już po chwili stałyśmy w drzwiach do jej pokoju. Pomieszczenie było tak jak przystało na ‘ chochlika’ w świetnym guście. Kiedy pokazała mi moją Gardeję to pomyślałam że przesadziła moja w porównaniu do jej to… a zresztą szkoda gadać, w każdym razie była o wiele, wiele większa.
- Masz śliczny pokój!
- Dzięki mi też się podoba. Dobra idziemy dalej, muszę cię oprowadzić całym mieszkaniu do kolacji, więc mamy mało czasu.- I tak zaczęła mnie oprowadzać. Pokazała mi pokój Rosine i Emmeta. Był on dość duży ale ogólnie to przypominał pokój Alice … i mój. Też był w nowoczesnym stylu z wielką garderobą. Później skierowałyśmy się do pokoju Edwarda. I tu czekało mnie zaskoczenie. Owszem był duży i również miał wielkie okno ale cały regał (tam gdzie u mnie były książki, u Alice magazyny mody a u Rosaline książki) zajmowały płyty. Nie były one ułożone w żaden znany mi sposób. Miał ich naprawdę wiele.
- Witaj Anne, pomóc ci w czymś?- Odezwał się do mnie słodki baryton.
- Ja… ja właśnie…- Cholera jak on to robi?! Zgubiłam język w gębie! No to świetnie, teraz pomyśli że mieszka z dziewczyną chorą umysłowo!!!
- Pokazywałam Anne dom. -Na szczęście Alice mnie wybawiła, bo ja sama to bym chyba stała tutaj tak jeszcze z parę godzin wpatrując się w te jego złote tęczówki.
- Słuchaj An, to może niech Edward cię oprowadzi po reszcie domu a ja tym czasem poszukam Jaspera.
- Tak jasne, t..to znaczy jeżeli Edward nie ma nic przeciwko temu. – Przecież nie mogę go zmuszać do przebywania w moim otoczeniu.
- Oczywiście, że nie. Chodźmy.- Chłopak oprowadził mnie po reszcie domu.

(1) Przeprowadzka

CHAPTER
1
- Anne! Wstawaj bo się spóźnisz, chyba nie chcesz żeby państwo Cullen musieli na ciebie czekać?!- No tak pani Coff. Dzisiaj całe moje życie ma ulec zmianie. Nareszcie opuszczam Dom dziecka. nie pamiętam moich rodziców. tka zmarła przy porodzie a ojciec został zabity parę miesięcy póżniej podczas napadu na bank. Wtedy zostałam odesłana do domu dziecka w Phoenix. Ale teraz wszystko będzie dobrze. Tak myślę.
-Witam panno Coff, przyjechałem po Anne.
- Ach tak! Proszę tędy. Dziewczyna zaraz zejdzie.
- Anne!!!
- ż schodzę proszę pani! – Mam nadzieję, że nie wywrę złego wrażenia. Według opinii mojego otoczenia jestem ‘śliczną dziewczynką’ ale ja tam w to wątpię.
- Witaj Anne ! – moim oczom ukazał się blondyn o twarzy i ciele anioła, na oko miał góra trzydzieści lat.
- Dzień dobry proszę pana.
- Mów mi Carlise.
- Carlise.
- Wypełniłem już dokumenty, więc możemy już się zbierać. – Odpowiedział po czym wziął moje ba i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Na zewnątrz stanęłam jak wryta. Przede mną stał czarny mercedes i to najnowszy model, a na dodatek to właśnie do niego Carlise wał moje bagaże. Kurcze ale ta rodzina musi mieć kasy.
Po drodze rozmawialiśmy głównie o tym gdzie się prowadzam a tak że o rodzinie Carlies’a. Ma on wraz ze swoją żoną Eseme już pięcioro adoptowanych dzieci. Jego najstarsza ‘córka’ ma na imię Rosaline ima dwadzieścia lat. Jest dziewczyną Emmeta, najstarszego z synów, on również ma dwadzieścia lat. Alice, druga z kolei córka, jest w wieku Jaspera, czyli ma dziewiętnaście lat. Oni również są parą.
- No i jest jeszcze Edward, interesuje się muzyką i jest w twoim wieku .
- To może teraz ty mi coś opowiesz o sobie ? no nie wiem, hmm , na przykład czym się interesujesz? – To dość trudne pytanie będę musiała się zastanowić co mu odpowiedzieć,
moje zainteresowania kręcą się głównie wokół muzyki, malarstwa, śpiewu i … i to by było na tyle.
- Bardzo lubię śpiewać, choć nie jestem obdarzona jakimś szczególnie wyjątkowym głosem i uwielbiam rysować.
- Ciekawe zainteresowania, zwłaszcza jak na nastolatkę. Wiesz dziewczyny w twoim wieku najczęściej interesują się modą hami zakupami …. i chłopakami.
- Nie, ja na pewno nie należę do tej grupy dziewcząt. Dla mnie moda nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Zakupy lubię ale nie do przesady. A co do chłopców to nie należę do dziewczyn które zmieniają ich jak rękawiczki. Jestem raczej stała w uczuciach.- Na tym skończyła się nasza rozmowa. Później chyba przysnęłam bo nie pamiętam dalszych wydarzeń.
- Jesteśmy na miejscu.- Oświadczenie Carsa przywróciło mnie do rzeczywistości. Moim oczom ukazał się przepiękny duży budynek z wieloma oknami. Położony był pośród wysokich drzew. Carlise skierował się w kierunku wejścia. Podążyłam jego śladem.
Wnętrze domu okazało się jeszcze piękniejsze niż z zewnątrz. ściany pokryte były białą farbą, wszystko wyglądało jak w jakiejś bajce.

prolog

Witam!Na moim blogu pojawią się postacie ze zmierzchu, lecz będą tak że nowe. Chistoria po mimo innych faktów zachowa g
łówny wątek czyli mi
łoć cz
łowieka do wampira i wiecznej i niezniszczalnej mi
łosci.

Edward&Anne Story

Anne Cullen(Anne Masen) jest główną bohaterką mojego bloga. Jest wyjątkowa....A szczegółów dowiecie się z opowiadania. Miłego czytania:))